Obudziło mnie tłuczenie dochodzące z kuchni. Louis właśnie nakrywał do stołu. Przetarłem oczy i powlokłem się do kuchennego stołu. Tommo stał do mnie tyłem.
- Długo spałem? - powiedziałem cicho pocierając oko.
Niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Kiedy Lou mnie zobaczył ryknął śmiechem. Chciałem go uspokoić, ale za każdym razem gdy na mnie spojrzał dosłownie tarzał się po podłodze.
- O co ci chodzi do cholery!? - zapytałem zdenerwowany.
Kiedy chłopak próbował dojść do siebie obrażony wyszedłem z pokoju. '' Jak nie chce niech nie mówi '' - pomyślałem. I w tym momencie wszystko zrozumiałem. W lustrzanym odbiciu zobaczyłem, że moje włosy są proste. No po prostu koszmar, co z moimi lokami!? W rogu pokoju zauważyłem prostownicę.
- LOUIS, ZABIJĘ CIĘ! - ryknąłem i rzuciłem się w stronę chłopaka.
Ten nadal z uśmiechem na twarzy zamknął się w łazience.
- Otwórz, dobrze ci radzę! - tym razem powiedziałem trochę spokojniej, próbowałem ukryć uśmiech, który malował mi się na twarzy.
Nie oszukujmy się, nie potrafię być zły na Lou dłużej niż jakieś 10 minut...cóż, nawet nie. Nie potrafię złościć się na niego w ogóle. Mimo wszystko udawałem groźnego, uderzyłem ręką w drzwi.
- Nie żartuję, Tomlinson...- warknąłem pod nosem mając nadzieję, że to coś zmieni.
Roześmiany Louis lekko uchylił łazienkowe drzwi. Tomlinson to pierdolona perfekcja... Skorzystałem z okazji i otworzyłem drzwi na oścież. Zauważyłem, że Lou na tych drzwiach dosłownie wisiał, jego nogi dyndały nad podłogą. Jak nie trudno się domyślić, zawiasy nie wytrzymały a chłopak runął na ziemię. Na początku skamieniałem, ale zauważywszy, że Tommo nadal śmieje się jak głupi, nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Podałem mu rękę, pomagając wstać. Byłem na siebie trochę zły, że nie udało mi się wytrzymać z tą całą powagą, ale nic nie poradzę, każdy by tak zrobił.
- Nie poobijałeś się Lou? - powiedziałem z nutką zatroskania w głosie.
Chłopak pokręcił głową pocierając swoje ramię.
- Trochę, ale przeżyję...- odparł z uśmiechem na ustach. - Poczekaj, tylko zawieszę te drzwi.
Tak naprawdę poradziłbym sobie sam, ale widząc jak biedy, malutki Boo męczy się z ciężkimi drzwiami na ramieniu, chcąc udowodnić jaki jest męski (urocze) nie mogłem stać bezczynnie. Złapałem drzwi i razem zawiesiliśmy drzwi z powrotem na swoje miejsce. Pewnie zastanawiacie się, czemu akurat Boo? Otóż czasami nazywam go tak, ale tylko w głowie, w moich myślach. Wyobrażam sobie wówczas jak ja i wcześniej wspomniany Boo Bear leżymy w łóżku, delikatnie przeczesując wzajemnie dłońmi włosy i szepcząc sobie do ucha czułe słówka. Niesamowite uczucie. Wszedłem do łazienki, aby umyć włosy, które nie dość, że były wyprostowane, to także popryskane lakierem. Przypominały one siano, ugh... Nie mogę jednak powiedzieć, że żart nie udał się mojemu przyjacielowi. '' P r z y j a c i e l o w i ''. Nie cierpię tak mówić, ale niestety nie mogę użyć pojęcia ''chłopak''. To słowo odbija się po mojej czaszce. Odkręciłem ciepłą wodę i wtarłem we włosy jabłkowy szampon. Jabłkowy ze względu na to, że Lou też go używał, można by powiedzieć, że to taki sposób na poczucie bliskości... Działa tylko po części. Przez głośny szum wody obijającej się o powierzchnię wanny, mogłem usłyszeć trzask wejściowych drzwi. Zawiązałem ręcznik na głowie i udałem się na dół. W progu Louis z kimś rozmawiał. Nie było to na tyle interesujące by podsłuchiwać (co kilka razy mi się zdarzyło), więc rozłożyłem się na kanapie. Poczułem jak Lou delikatnie szturcha mnie w ramię.
- Ubierz się. - syknął cicho, gdyż siedziałem bezwstydnie w samych bokserkach.
Nie bardzo wiedziałem o co chodzi, ale posłusznie wstałem i udałem się na górę. Wcisnąłem na siebie ciasne, czarne rurki. Mimo, iż były niezbyt wygodne lubiłem je. Ponoć mój tyłek jest w nich ''wystrzałowy'' jak to ujęła pewna dziewczyna w mojej szkole. Zbiegłem w dół schodów, aby powrócić do poprzedniej czynności. Przez moje ciało przeszył się muląco-słodki głosik. Kiedy zauważyłem obok Lou dziewczynę o niedługich, lekko kręconych włosach opadających jej na ramiona cała krew z mojej twarzy odpłynęła. To bez wątpienia była dziewczyna, z którą pracuję.
- Harry, poznaj moją dziewczynę, Eleanor.
***
Hej kochani! Na początek odrazu powiem, że strasznie przepraszam za tak długą nieobecność! Teraz rozdziały będą pojawiały się w miarę regularnie, nie chcę po prostu, aby były one nudne. Na dodatek jedna z autorek zrezygnowała ze współpracy, z tego też wynikło opóźnienie...Mam nadzieję, że mi wybaczycie. :c Zachęcam do komentowania, to naprawdę mnie motywuję do dalszego pisania! Zmieniłam także playlistę, jeśli nie przypadnie Wam ona do gustu możecie ją wyłączyć (lewy górny róg ekranu) ♥
Pozdrawiam ^ ^
Autorka:
@oczy_potwora
sobota, 21 czerwca 2014
niedziela, 8 czerwca 2014
Chapter XI
*Oczami Harry'ego*
Pierwszy dzień pracy. Trochę się denerwuję, mimo, że nie ma czym. Będę dziś pod czujnym okiem Carrie, jednak popołudniu przychodzi tak druga dziewczyna na swoją zmianę, więc jakoś wytrzymam. Mam nadzieję, że potem będzie z górki. Rano ruch w piekarni jest największy, dlatego mam trudne zadanie.
Jak na razie radzę sobie świetnie. Mimo, że jestem zmęczony, dzielnie stoję za ladą czekając na klientów. Pięć godzin stania przy kasie wyostrza apetyt, nie powiem. Poszedłem na małą przerwę i zrobiłem sobie kawę. Wyjąłem kanapkę z serem i sałatą i zacząłem się zajadać. Może to nie jest wymarzony obiad, ale jestem naprawdę głodny. W domu zjem coś porządnego. Popatrzyłem na zegar. Niedługo kończę pracę. Upał dziś niemiłosierny, nic mi się nie chce. Oparłem głowę o ścianę i na chwilę zamknąłem oczy. Jak cudownie byłoby leżeć teraz w łóżku obok Lou. Eh...Usłyszałem trzask drzwi. Ktoś przyszedł, więc wróciłem za ladę. W progu ukazała mi się dziewczyna o ładnych, lekko kręconych włosach.
- Cześć, ja na zmianę - powiedziała podając mi rękę.
- Miło mi, jestem Harry - potrząsnąłem jej dłoń.
- Eleanor - uśmiechnęła się.
Kiedy usłyszałem to imię nogi się pode mną ugięły. Nie, to przecież nie może być ona... Pocieszałem się myślą, że jest wiele dziewczyn o tym imieniu. Ze sztucznym uśmiechem za wszelką cenę chciałem sobie przypomnieć to zdjęcie w telefonie Lou. Dyskretnie mierzyłem ją wzrokiem. Po chwili namysłu stwierdziłem, że to musi być ona. Te same usta i oczy. Zrobiło mi się bardziej gorąco niż wcześniej.
- Coś nie tak? - powiedziała z troską.
- Nie, wszystko w porządku - czułem, że głos mi się załamuje, ale starałem się tego nie okazywać.
Dziewczyna wyszła na zaplecze. Usiadłem na krześle i przetarłem twarz dłońmi. Mam pecha w tych sprawach. Ona widzi mnie pierwszy raz w życiu, chyba jeszcze nie zorientowała się, że rozmawiała ze mną przez telefon. Postaram utrzymać to w tajemnicy, chociaż przez pewien czas. Z nerwów zacząłem obgryzać paznokcie.
- Do której masz zmianę? - powiedziała zawiązując włosy w koński ogon.
- Chyba do 14.00... - patrzyłem przed siebie, chciałem uniknąć kontaktu wzrokowego.
Eleanor usiadła obok mnie. Przyglądała mi się chwilę.
- Ja cię skądś kojarzę, znamy się?
Pośpiesznie pokręciłem głową. Przysunęła się bliżej.
- Więc powiedz mi coś o sobie - zaśmiała się.
Po raz kolejny spojrzałem na zegarek. Wybiła 14.00
- Ja już...chyba muszę iść, pa. - powiedziałem i wyszedłem z piekarni.
Usiadłem na pobliskiej ławce, wziąłem głęboki oddech i machałem dłonią przed twarzą starając się jakoś ochłodzić. Pewnie dziwie to wyglądało, ale przy takim upale nietrudno mi się dziwić. Zastanawiałem się czego ona ode mnie chce? Stwierdziłem, że zadzwonię po taksówkę, powoli się rozpuszczam. A może zadzwonię po Louisa...? Dziwnym trafem, kiedy tylko pomyślałem o Lou, dostałem od niego sms'a.
Wiadomość od: Louis ♥
Skończyłeś już? Przyjechać po ciebie? :)
Szczerzyłem się do ekranu przez kilka minut aż w końcu odpisałem, że bardzo chętnie. Nie oszukujmy się, lepiej jechać motorem i czuć powiew wiatru we włosach ( nawet przez kask ) niż męczyć się w dusznej taksówce... Nie musiałem długo czekać, chłopak podjechał w umówione miejsce i przywitał mnie szczerym uśmiechem.
- Jak tam pierwszy dzień pracy?
- Szalony, jestem zmęczony... - powiedziałem ubierając kask i odwzajemniając uśmiech.
Tommo chyba nie zrozumiał, ale trudno. Jak zwykle objąłem go w pasie i ruszyliśmy. Nagle Louis przyśpieszył.Chwyciłem chłopaka trochę mocniej.
- Lou, zwolinij, to niebezpieczne... - powiedziałem cicho.
Louis mnie zignorował. Naprawdę się wystraszyłem. Przy takiej prędkości jakikolwiek wypadek zakończyłby się śmiercią. Budynki, które widziałem zaczęły się rozmazywać.
- Louis, proszę! - zacisnąłem oczy tak jak i pięści na jego koszulce.
Na szczęście byliśmy już pod domem. Chwiejnym krokiem zszedłem z motoru i uderzyłem Tomlinsona w ramię.
- Nigdy więcej tak nie jeździj! - popatrzyłem na niego spod byka.
Chłopak ze śmiechem przewrócił oczami.
- Nie dramatyzuj. Napędziłem ci stracha, co? - uśmiechnął się pod nosem.
- Nie cierpię cię - prychnąłem i obrażony wszedłem do domu.
Musiałem odpocząć. Rozłożyłem się na kanapie. Po tym wszystkim już nawet nie byłem głody. Oczy same mi się zamykały, więc po chwili zasnąłem.
***
Cześć skarby! To już rozdział 11, whooho :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba :3
10 komentarzy i next, standardowo ^ ^
Pozdrawiamy ♥
Autorki:
@oczy_potwora
@marynikaxxx
Pierwszy dzień pracy. Trochę się denerwuję, mimo, że nie ma czym. Będę dziś pod czujnym okiem Carrie, jednak popołudniu przychodzi tak druga dziewczyna na swoją zmianę, więc jakoś wytrzymam. Mam nadzieję, że potem będzie z górki. Rano ruch w piekarni jest największy, dlatego mam trudne zadanie.
Jak na razie radzę sobie świetnie. Mimo, że jestem zmęczony, dzielnie stoję za ladą czekając na klientów. Pięć godzin stania przy kasie wyostrza apetyt, nie powiem. Poszedłem na małą przerwę i zrobiłem sobie kawę. Wyjąłem kanapkę z serem i sałatą i zacząłem się zajadać. Może to nie jest wymarzony obiad, ale jestem naprawdę głodny. W domu zjem coś porządnego. Popatrzyłem na zegar. Niedługo kończę pracę. Upał dziś niemiłosierny, nic mi się nie chce. Oparłem głowę o ścianę i na chwilę zamknąłem oczy. Jak cudownie byłoby leżeć teraz w łóżku obok Lou. Eh...Usłyszałem trzask drzwi. Ktoś przyszedł, więc wróciłem za ladę. W progu ukazała mi się dziewczyna o ładnych, lekko kręconych włosach.
- Cześć, ja na zmianę - powiedziała podając mi rękę.
- Miło mi, jestem Harry - potrząsnąłem jej dłoń.
- Eleanor - uśmiechnęła się.
Kiedy usłyszałem to imię nogi się pode mną ugięły. Nie, to przecież nie może być ona... Pocieszałem się myślą, że jest wiele dziewczyn o tym imieniu. Ze sztucznym uśmiechem za wszelką cenę chciałem sobie przypomnieć to zdjęcie w telefonie Lou. Dyskretnie mierzyłem ją wzrokiem. Po chwili namysłu stwierdziłem, że to musi być ona. Te same usta i oczy. Zrobiło mi się bardziej gorąco niż wcześniej.
- Coś nie tak? - powiedziała z troską.
- Nie, wszystko w porządku - czułem, że głos mi się załamuje, ale starałem się tego nie okazywać.
Dziewczyna wyszła na zaplecze. Usiadłem na krześle i przetarłem twarz dłońmi. Mam pecha w tych sprawach. Ona widzi mnie pierwszy raz w życiu, chyba jeszcze nie zorientowała się, że rozmawiała ze mną przez telefon. Postaram utrzymać to w tajemnicy, chociaż przez pewien czas. Z nerwów zacząłem obgryzać paznokcie.
- Do której masz zmianę? - powiedziała zawiązując włosy w koński ogon.
- Chyba do 14.00... - patrzyłem przed siebie, chciałem uniknąć kontaktu wzrokowego.
Eleanor usiadła obok mnie. Przyglądała mi się chwilę.
- Ja cię skądś kojarzę, znamy się?
Pośpiesznie pokręciłem głową. Przysunęła się bliżej.
- Więc powiedz mi coś o sobie - zaśmiała się.
Po raz kolejny spojrzałem na zegarek. Wybiła 14.00
- Ja już...chyba muszę iść, pa. - powiedziałem i wyszedłem z piekarni.
Usiadłem na pobliskiej ławce, wziąłem głęboki oddech i machałem dłonią przed twarzą starając się jakoś ochłodzić. Pewnie dziwie to wyglądało, ale przy takim upale nietrudno mi się dziwić. Zastanawiałem się czego ona ode mnie chce? Stwierdziłem, że zadzwonię po taksówkę, powoli się rozpuszczam. A może zadzwonię po Louisa...? Dziwnym trafem, kiedy tylko pomyślałem o Lou, dostałem od niego sms'a.
Wiadomość od: Louis ♥
Skończyłeś już? Przyjechać po ciebie? :)
Szczerzyłem się do ekranu przez kilka minut aż w końcu odpisałem, że bardzo chętnie. Nie oszukujmy się, lepiej jechać motorem i czuć powiew wiatru we włosach ( nawet przez kask ) niż męczyć się w dusznej taksówce... Nie musiałem długo czekać, chłopak podjechał w umówione miejsce i przywitał mnie szczerym uśmiechem.
- Jak tam pierwszy dzień pracy?
- Szalony, jestem zmęczony... - powiedziałem ubierając kask i odwzajemniając uśmiech.
Tommo chyba nie zrozumiał, ale trudno. Jak zwykle objąłem go w pasie i ruszyliśmy. Nagle Louis przyśpieszył.Chwyciłem chłopaka trochę mocniej.
- Lou, zwolinij, to niebezpieczne... - powiedziałem cicho.
Louis mnie zignorował. Naprawdę się wystraszyłem. Przy takiej prędkości jakikolwiek wypadek zakończyłby się śmiercią. Budynki, które widziałem zaczęły się rozmazywać.
- Louis, proszę! - zacisnąłem oczy tak jak i pięści na jego koszulce.
Na szczęście byliśmy już pod domem. Chwiejnym krokiem zszedłem z motoru i uderzyłem Tomlinsona w ramię.
- Nigdy więcej tak nie jeździj! - popatrzyłem na niego spod byka.
Chłopak ze śmiechem przewrócił oczami.
- Nie dramatyzuj. Napędziłem ci stracha, co? - uśmiechnął się pod nosem.
- Nie cierpię cię - prychnąłem i obrażony wszedłem do domu.
Musiałem odpocząć. Rozłożyłem się na kanapie. Po tym wszystkim już nawet nie byłem głody. Oczy same mi się zamykały, więc po chwili zasnąłem.
***
Cześć skarby! To już rozdział 11, whooho :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba :3
10 komentarzy i next, standardowo ^ ^
Pozdrawiamy ♥
Autorki:
@oczy_potwora
@marynikaxxx
wtorek, 3 czerwca 2014
Chapter X
*Oczami Louisa*
Harry to pieprzony farciarz! Jestem z niego strasznie dumny. Wziął się w garść, to dla mnie wiele znaczy. Może jakoś niespecjalnie starał się o tą pracę, ale to i tak wielki postęp.
Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. W telewizorze leciały same komedie romantyczne, które niestety dość często muszę oglądać Eleanor. Udaję, że mnie to interesuje, ale w rzeczywistości to nudne jak cholera. Hazz lubił takie filmy... Spojrzał na mnie błagalnie lekko się uśmiechając. Widziałem tyle zapału w zielonych oczach Harryego, że uległem. Z nim może to być całkiem zabawne. Z Stylesem nawet oglądanie najnudniejszego serialu to zabawa. To on zawsze rozśmieszał mnie w dzieciństwie na przerwach w szkole, które spędzaliśmy na boisku. Siedzieliśmy tam i rozmawialiśmy całą lekcję, gdyż nikt nie chciał nas do drużyny. Tak naprawdę mieliśmy na to wywalone, byliśmy razem i to było najważniejsze. Ach, uwielbiam wspominać dawne czasy.
Film się rozpoczął. Nie zapowiadał się najlepiej, dlatego usiadłem wygodniej szykując się na półtorej godziny męczarni.
♥.♥
- Harry przestań, to tylko film! - powiedziałem tuląc do siebie chłopaka, który płakał jak małe dziecko.
A może raczej duże dziecko? Strasznie chciało mi się śmiać, ale starałem się zachować powagę. Kiedy na ekranie pojawił się duży napis '' Film oparty na faktach '' Hazz jeszcze bardziej zalał się łzami. Nie wytrzymałem i po prostu wybuchnąłem śmiechem. Styles rzucił na mnie takie spojrzenie, że przeszły mnie ciarki. Wyglądał jakby chciał mnie zamordować. Usiadłem spokojnie zaciskając usta i zasłaniając twarz ręką. Trochę mnie przerażał, mimo to dalej chciało mi się rechotać. Chłopak pociągnął nosem i starał się doprowadzić do porządku. Wtedy zadzwonił jego telefon.
- Nie odbierzesz? - popatrzyłem na Hazzę, który wlepiał wzrok w ekran telefonu.
- Nie - jego głos załamał się.
Schował komórkę do kieszeni i potarł twarz. Ciekawe kto dzwonił...
- Zjesz coś? - zaproponowałem wstając z kanapy.
- Mhm - kiwnął głową.
- Dziś też coś zamówię. Może chińszczyznę?
Hazz od razu się rozpromienił. Uwielbiamy takie śmieciowe żarcie, nic nie poradzę. Harry mówił, że chcę się zdrowiej odżywiać, ze mną nie jest to możliwe. Otworzyłem laptopa i zamówiłem porcję dla dwóch osób.
- Louis, wiesz, że nie będę teraz chodzić do szkoły? - powiedział po chwili namysłu.
- Tak - popatrzyłem na niego. - Rób co chcesz - uśmiechnąłem się lekko siadając obok niego.
Telefon Harryego ciągle dzwonił. Ktoś ewidentnie nie daje mu spokoju. Dziesiąty smses wyprowadził mnie z równowagi.
- Wyłącz to cholerstwo albo odbierz. - powiedziałem zaciskając zęby.
Byłem bliski rzucenia tym złomem o ścianę. Styles szybko wyrwał mi komórkę i posłusznie ją wyłączył. Do drzwi zapukał dostawca jedzenia.
Wieczorem spakowałem książki. Nienawidzę poniedziałków. Trzeba wracać do nudnej, szarej codzienności. W szkole nie będzie Harryego, o kartkówce z matmy przypomniałem sobie dopiero teraz. Jest za późno na uczenie się, walnąłem się na łóżko obok Hazzy i zasnąłem.
♥.♥
- Cześć, nie spóźnij się! - krzyknąłem do Harryego, który właśnie wchodził do autobusu.
Kiedy chłopak odjechał wróciłem do domu. Westchnąłem, poprawiłem włosy i zarzucając na ramię ciężką torbę wypełnioną książkami wyszedłem do szkoły. Mam nadzieję, że Harry spisze się w nowej pracy. Cieszę się, że ma jakieś zajęcie. Miałem jeszcze dużo czasu, więc poszedłem do szkoły piechotą. Trochę dziwnie się czuję. Nasze relację z Stylesem są dobre, nawet bardzo. Z niewiadomego powodu nie chciałbym, żeby teraz się wyprowadził. Kiedy powiedział, że szuka pracy miałem wrażenie, że chce ode mnie uciec jak najszybciej. Wiem, to głupie. Nie mieszka ze mną długo, ale tęskniłbym za nim. Właściwie tęsknie nawet teraz. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale od jakiegoś czasu czuje taką...więź między mną a Hazzą. Moje przemyślenia przerwała Eleanor, która podbiegając z tyłu zasłoniła mi oczy i pocałowała w policzek.
- Witaj misiu, jak się spało?
- Całkiem dobrze, a tobie? - powiedziałem cicho przytulając ją.
Sam sobie dziwie się, że tak oschle zareagowałem na spotkanie z moją dziewczyną. Zazwyczaj oblewał mnie ciepły, przyjemny dreszczyk, a nie tym razem. Jak widać nie tylko relacje z Harrym się zmieniły. Z El też. Tyle, że na gorsze...
***
Cześć skarby! xx Rozdział 10 dodany, cieszycie się? :) Jak zwykle, minimum 10 komentarzy i next, możliwe że z lekkim opóźnieniem :c
Pozdrawiamy ♥
Autorki:
@oczy_potwora
@marynikaxx
Harry to pieprzony farciarz! Jestem z niego strasznie dumny. Wziął się w garść, to dla mnie wiele znaczy. Może jakoś niespecjalnie starał się o tą pracę, ale to i tak wielki postęp.
Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. W telewizorze leciały same komedie romantyczne, które niestety dość często muszę oglądać Eleanor. Udaję, że mnie to interesuje, ale w rzeczywistości to nudne jak cholera. Hazz lubił takie filmy... Spojrzał na mnie błagalnie lekko się uśmiechając. Widziałem tyle zapału w zielonych oczach Harryego, że uległem. Z nim może to być całkiem zabawne. Z Stylesem nawet oglądanie najnudniejszego serialu to zabawa. To on zawsze rozśmieszał mnie w dzieciństwie na przerwach w szkole, które spędzaliśmy na boisku. Siedzieliśmy tam i rozmawialiśmy całą lekcję, gdyż nikt nie chciał nas do drużyny. Tak naprawdę mieliśmy na to wywalone, byliśmy razem i to było najważniejsze. Ach, uwielbiam wspominać dawne czasy.
Film się rozpoczął. Nie zapowiadał się najlepiej, dlatego usiadłem wygodniej szykując się na półtorej godziny męczarni.
♥.♥
- Harry przestań, to tylko film! - powiedziałem tuląc do siebie chłopaka, który płakał jak małe dziecko.
A może raczej duże dziecko? Strasznie chciało mi się śmiać, ale starałem się zachować powagę. Kiedy na ekranie pojawił się duży napis '' Film oparty na faktach '' Hazz jeszcze bardziej zalał się łzami. Nie wytrzymałem i po prostu wybuchnąłem śmiechem. Styles rzucił na mnie takie spojrzenie, że przeszły mnie ciarki. Wyglądał jakby chciał mnie zamordować. Usiadłem spokojnie zaciskając usta i zasłaniając twarz ręką. Trochę mnie przerażał, mimo to dalej chciało mi się rechotać. Chłopak pociągnął nosem i starał się doprowadzić do porządku. Wtedy zadzwonił jego telefon.
- Nie odbierzesz? - popatrzyłem na Hazzę, który wlepiał wzrok w ekran telefonu.
- Nie - jego głos załamał się.
Schował komórkę do kieszeni i potarł twarz. Ciekawe kto dzwonił...
- Zjesz coś? - zaproponowałem wstając z kanapy.
- Mhm - kiwnął głową.
- Dziś też coś zamówię. Może chińszczyznę?
Hazz od razu się rozpromienił. Uwielbiamy takie śmieciowe żarcie, nic nie poradzę. Harry mówił, że chcę się zdrowiej odżywiać, ze mną nie jest to możliwe. Otworzyłem laptopa i zamówiłem porcję dla dwóch osób.
- Louis, wiesz, że nie będę teraz chodzić do szkoły? - powiedział po chwili namysłu.
- Tak - popatrzyłem na niego. - Rób co chcesz - uśmiechnąłem się lekko siadając obok niego.
Telefon Harryego ciągle dzwonił. Ktoś ewidentnie nie daje mu spokoju. Dziesiąty smses wyprowadził mnie z równowagi.
- Wyłącz to cholerstwo albo odbierz. - powiedziałem zaciskając zęby.
Byłem bliski rzucenia tym złomem o ścianę. Styles szybko wyrwał mi komórkę i posłusznie ją wyłączył. Do drzwi zapukał dostawca jedzenia.
Wieczorem spakowałem książki. Nienawidzę poniedziałków. Trzeba wracać do nudnej, szarej codzienności. W szkole nie będzie Harryego, o kartkówce z matmy przypomniałem sobie dopiero teraz. Jest za późno na uczenie się, walnąłem się na łóżko obok Hazzy i zasnąłem.
♥.♥
- Cześć, nie spóźnij się! - krzyknąłem do Harryego, który właśnie wchodził do autobusu.
Kiedy chłopak odjechał wróciłem do domu. Westchnąłem, poprawiłem włosy i zarzucając na ramię ciężką torbę wypełnioną książkami wyszedłem do szkoły. Mam nadzieję, że Harry spisze się w nowej pracy. Cieszę się, że ma jakieś zajęcie. Miałem jeszcze dużo czasu, więc poszedłem do szkoły piechotą. Trochę dziwnie się czuję. Nasze relację z Stylesem są dobre, nawet bardzo. Z niewiadomego powodu nie chciałbym, żeby teraz się wyprowadził. Kiedy powiedział, że szuka pracy miałem wrażenie, że chce ode mnie uciec jak najszybciej. Wiem, to głupie. Nie mieszka ze mną długo, ale tęskniłbym za nim. Właściwie tęsknie nawet teraz. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale od jakiegoś czasu czuje taką...więź między mną a Hazzą. Moje przemyślenia przerwała Eleanor, która podbiegając z tyłu zasłoniła mi oczy i pocałowała w policzek.
- Witaj misiu, jak się spało?
- Całkiem dobrze, a tobie? - powiedziałem cicho przytulając ją.
Sam sobie dziwie się, że tak oschle zareagowałem na spotkanie z moją dziewczyną. Zazwyczaj oblewał mnie ciepły, przyjemny dreszczyk, a nie tym razem. Jak widać nie tylko relacje z Harrym się zmieniły. Z El też. Tyle, że na gorsze...
***
Cześć skarby! xx Rozdział 10 dodany, cieszycie się? :) Jak zwykle, minimum 10 komentarzy i next, możliwe że z lekkim opóźnieniem :c
Pozdrawiamy ♥
Autorki:
@oczy_potwora
@marynikaxx
Subskrybuj:
Posty (Atom)