piątek, 25 kwietnia 2014

Chapter I

                                           *pierwszy dzień w szkole, chemia*
Nauczyciel wydaje się być w porządku. Usiadłem obok jakiegoś chłopaka, wyjąłem notes. Chwyciłem fiolkę z jakimś płynem i zgodnie z poleceniem wlałem go do buteleczki z sokiem z czerwonej kapusty. Zatkałem szyjkę naczynia i chwilę poczekałem. Woda miała zmienić kolor, ale to cholerstwo wybuchło! Odskoczyłem z krzesła, zasłaniając twarz. Pierwszy dzień, a ja już narobiłem sobie obciachu, super. Chłopak z którym siedziałem popatrzył na mnie.
- Możesz trochę uważać!? - krzyknął nerwowo.
- Przepraszam - popatrzyłem w jego niebieskie oczy, było w nich coś znajomego. Nauczyciel kazał mi pozbierać szkło z podłogi i wracać na swoje miejsce. Chłopak z ławki bacznie mi się przyglądał.
 - Harry...? - powiedział po chwili, marszcząc brwi, jakby nie dowierzając.
 Kiedy usłyszałem jego głos przeszły mnie dreszcze, od razu go poznałem.
 - Tak...Louis, to ty...- powiedziałem trochę zmieszany. Chodziliśmy razem do podstawówki, zawsze trzymaliśmy się razem. Byliśmy jak bracia.
 - Nie powinienem zareagować tak nerwowo, wybacz...nie widzieliśmy się tyle lat. - popatrzył a mnie kręcąc głową.
Pamiętam jak błagałem rodziców, aby pozwolili mi zostać w tym mieście, ale oni uparli się na przeprowadzkę do Londynu. Louis był moim najlepszym...i jedynym przyjacielem. W tamtej szkole byłem gnębiony, nienawidziłem ich. Miałem nadzieję, że moja przyjaźń z Lou nadal jest realna.
                                                                            ♥.♥
 -No cóż - rzekł pan Trickholn z lekkim rozczarowaniem - to już chyba koniec lekcji. Na swoich stanowiskach proszę pozostawić porządek. Miłego dnia życzę.
Trickholn był tak naprawdę jedynym, jak już zdążyłem zauważyć, normalnym nauczycielem w tej szkole. Jako jedyny (z nauczycieli) który bardzo lubił grzecznie dyskutować z uczniami. Był młody, myślę, że około 30-paru lat. Często nosił koszulę w kratę, Air-Maxy i jakieś spodnie "rurkowate".
                                                   *kilka dni potem*
- Jak to jedynka? - przyglądałem się mojemu ostatniemu sprawdzianowi z chemii. Uczyłem się pół nocy...Podliczyłem punkty i wynikało, że powinienem mieć cztery, a to bardzo poważny błąd. Poszedłem do pana T, powiedziałem mu to, wysłuchał i zgodził się ze mną. Jest naprawdę fajnym i wyrozumiałym nauczycielem.
Wychodząc z klasy, natknąłem się na Louisa, a on spytał, czy nie wyszedłbym z nim ma burgera, a ja od razu się zgodziłem! Brakowało mi go, a kiedy przeprowadziłem się do Londynu, dużo myślałem o nim. Louis bardzo się zmienił, wydoroślał.
- Poczekasz chwilkę? Pójdę do szafki odnieść książki i możemy lecieć - odparłem ucieszony. Pomyślałem, że nie może się spotkać mnie nic złego, ale oczywiście, myliłem się. Otworzyłem szafkę, wypadła z niej kartka na której widniał wyraźny napis: Witaj pedałku, wiedz, że w tej szkole też ci się nie upiecze.
Spuściłem głowę i uderzyłem nią o szafki. Przez dłuższą chwilę przypatrywał się temu Louis.
-Stary, nie przejmuj się, może nie wiesz, ale oni tacy są. Damy radę, my, "Super-Duper-Bracia" pamiętasz? - uśmiechnął się Lou, chcąc mnie pocieszyć.
- Może masz rację...po prostu tak jest za każdym razem. - popatrzyłem na niego zrezygnowany. - widać muszę się przyzwyczaić. Idziemy? - uśmiechnąłem się, zamykając szafkę.
 Wyszliśmy ze szkoły i udaliśmy się do pobliskiego fastfooda. Zamówiliśmy sobie hamburgery i usiedliśmy na murku.
- Pamiętam jak w dzieciństwie siedzieliśmy tu od rana do wieczora. - zaśmiałem się. Moje dzieciństwo było całkiem w porządku. Mimo iż w szkole starsze dzieciaki mi dokuczały to lubiłem ją. Na lekcjach matematyki ja i Louis musieliśmy siedzieć osobno. Rzucaliśmy do siebie liściki przez pół klasy, zwykle po tym lądowaliśmy u dyrektora. Na szczęście był on łagodny i często wychodziliśmy z tego bez szwanku.
Razem z Louis'em wspominaliśmy szczenięce lata, aż do wieczora. Pożegnałem się z nim i wymieniłem numerem telefonu. Rozstaliśmy się kiedy byliśmy jeszcze gówniarzami, komórka nie była mi wtedy potrzebna. Gdybym miał jakiś kontakt z Louisem przez ten czas na pewno wszystko potoczyło by się inaczej. Kiedy wróciłem do domu spotkała mnie przykra niespodzianka - przyszedł czynsz...Chyba muszę się pośpieszyć jeśli chodzi o znalezienie pracy, nie chcę mieszkać pod mostem. Będzie mi ciężko pogodzić szkołę z pracą, ale cóż, nikt nie mówił że życie jest sprawiedliwe.

***
Hej! Z tej strony autorki. Jest już pierwszy rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodobał! Już niedługo kolejne rozdziały.
Zachęcamy do komentowania xx
Autorki:
@oczy_potwora  
@marynikaxx

8 komentarzy:

  1. Jeejku, świetny rozdział, z chęcią czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne, czekam na kolejny rozdział. W końcu wszystko zaczyna się od przyjaźni.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeejuuu świetne i wgl super z niecierpliwościa czekam na następny ;** ;)xqq

    OdpowiedzUsuń
  4. LS nie jestem..ale blog mi się podoba, sposób w jaki piszesz i w ogóle :)) ;*
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej bardzo fajnie piszesz czeksm na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. WoW *.* co prawda LS nie jestem,ale podoba mi się twój sposób pisania *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam zastrzeżeń c; życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale to ciekawe. *O* /weron226

    OdpowiedzUsuń