sobota, 26 kwietnia 2014

Chapter II

Jak co dzień założyłem wiatrówkę i buty, wziąłem plecak na ramię, wyszedłem. Tym razem zamknąłem za sobą
drzwi na klucz.
Powitałem Louisa i usiadłem na miejscu pasażera na motorze. Tomlinson podał mi kask. Wyglądam w nim co najmniej, jak moja mama w wałeczkach. Po założeniu kasku odruchowo, jak to robiłem z moją siostrą Gemmą objąłem go w pasie, a jego brzuch się dziwnie „skurczył”. Był wrażliwy na mój dotyk? Jezu, co ja sobie wyobrażam, sam nie mam pojęcia.
                                                                  ♥.♥
Przejeżdżaliśmy właśnie koło parku, nabraliśmy prędkości, poczułem piękny zapach, jak się okazało- to był zapach włosów Louisa. Martwię się o siebie... Nie ważne. Dojechaliśmy do szkoły i w pośpiechu poszedłem do szatni, bo na pierwszej lekcji był w-f. W dawnej szkole w Londynie były kabiny do przebierania się, taki tam „luksus”. Muszę się od tego odzwyczaić. Z plecaka wyciągnąłem plażowe szorty i ostrożnie zacząłem ściągać spodnie, bo wolałem uniknąć konfrontacji z innymi podczas przebierania. Na szczęście lekcję w-f'u miałem z Louis'em. Właściwie w całej szkole znałem tylko jego, miałem czas na zawieranie nowych znajomości. Pani Olivier która uczyła wychowania fizycznego rzuciła w moją stronę piłkę do koszykówki. Mieliśmy dobrać się w 3-osobowe drużyny. Stanąłem bliżej Louisa dając do zrozumienia, że chcę być z nim w drużynie. Chwilę potem podszedł do nas chłopak o blond włosach, przedstawił się jako Niall. Stanęlismy na środku boiska i gra się rozpoczęła. Mieliśmy bardzo mocnych rywali. Mimo to nieźle sobie radziliśmy. W pewnym momencie moje nogi splątały się  i wpadłem prosto na Lou. Runęliśmy na ziemię. Spojrzałem prosto w jego oczy. Nasze twarze były blisko siebie. Poczułem się niezręcznie, więc szybko się odsunąłem. Rozbrzmiał dzwonek na przerwę a ja wyleciałem z sali jak szalony i zamknąłem się w toalecie.
- Harry, co się z tobą dzieje!? - mówiłem sam do siebie, chodząc w kółko. Szczerze powiedziawszy byłem roztrzęsiony. Oparłem się o ścianę i odchyliłem głowę do tyłu. Z niewiadomego powodu Louis, który do tej pory był tylko moim przyjacielem zaczął mi się podobać. A może po prostu coś sobie ubzdurałem? Kiedy nie jestem przy nim czuję taką dziwną pustkę...Ale może to przez to, że po długiej rozłące znów się spotkaliśmy. I to zupełnie przypadkiem.
                                                                 ♥.♥
Normalnie skończylibyśmy lekcje, ale dyrektorka wprowadziła jakieś głupie zajęcia WDŻ. To wszystko jest bez sensu, braliśmy to jeszcze w podstawówce i gimnazjum. W tej sali ławki były pojedyncze, więc usiadłem na szarym końcu. Nie lubiłem się wychylać, tym bardziej jeśli groziło to obrzuceniem papierowymi kulkami. Nauczyciel wyglądał na pozbawionego poczucia humoru i złośliwego. Zupełnie jak większość uczących tutaj. Pan Burry miał na sobie smutny, szary sweter i spodnie naciągnięte do połowy brzucha.Miał cztery córki, widać było, że jest wykończony. Jeśli chodzi o mnie, to nie mam dzieci, ale i tak jestem wykończony. Jak zawsze temat na WDŻ był poważy tzn. gadaliśmy o homoseksualizmie. Pan Burry zapytał klasę co sądzimy o ludziach innej orientacji. Większość odpowiedziała, że są neutralni w stosunku do nich, a gdy przyszła kolej Lousia odpowiedział:
- Nienawidzę takich ludzi,to nie jest normalne, po to Bóg stworzył kobietę, aby była z mężczyzną.
Wtedy poczułem, że coś we mnie pękło. Gwałtownie odsunąłem krzesło i po prostu opuściłem salę.
W pierwszej kolejności wpadłem do brudnego, męskiego kibla i pod wpływem emocji kopnąłem w drzwi, które wypadły z zawiasów... Wszedłem do kabiny obok i usiadłem na toalecie. Myślałem o tym czy ja mogę być gejem? To by wyjaśniało te przejawy "czułości" do Louisa, a po tym co powiedział? Już wiem czego chcę. Lou. Złapałem się za głowę i zacząłem gorzko płakać. Wyklinałem w płaczu. W tej toalecie była TYLKO jedna kabina bez kamery, więc natychmiast zmieniłem "lokum" na tamtą kabinę i wyjąłem z plecaka scyzoryk, który zawsze nosiłem przy sobie.
***
Witajcie! Mamy nadzieję, że Wam się spodobało! Weeee!
Autorki:
@oczy_potwora
@marynikaxx

piątek, 25 kwietnia 2014

Chapter I

                                           *pierwszy dzień w szkole, chemia*
Nauczyciel wydaje się być w porządku. Usiadłem obok jakiegoś chłopaka, wyjąłem notes. Chwyciłem fiolkę z jakimś płynem i zgodnie z poleceniem wlałem go do buteleczki z sokiem z czerwonej kapusty. Zatkałem szyjkę naczynia i chwilę poczekałem. Woda miała zmienić kolor, ale to cholerstwo wybuchło! Odskoczyłem z krzesła, zasłaniając twarz. Pierwszy dzień, a ja już narobiłem sobie obciachu, super. Chłopak z którym siedziałem popatrzył na mnie.
- Możesz trochę uważać!? - krzyknął nerwowo.
- Przepraszam - popatrzyłem w jego niebieskie oczy, było w nich coś znajomego. Nauczyciel kazał mi pozbierać szkło z podłogi i wracać na swoje miejsce. Chłopak z ławki bacznie mi się przyglądał.
 - Harry...? - powiedział po chwili, marszcząc brwi, jakby nie dowierzając.
 Kiedy usłyszałem jego głos przeszły mnie dreszcze, od razu go poznałem.
 - Tak...Louis, to ty...- powiedziałem trochę zmieszany. Chodziliśmy razem do podstawówki, zawsze trzymaliśmy się razem. Byliśmy jak bracia.
 - Nie powinienem zareagować tak nerwowo, wybacz...nie widzieliśmy się tyle lat. - popatrzył a mnie kręcąc głową.
Pamiętam jak błagałem rodziców, aby pozwolili mi zostać w tym mieście, ale oni uparli się na przeprowadzkę do Londynu. Louis był moim najlepszym...i jedynym przyjacielem. W tamtej szkole byłem gnębiony, nienawidziłem ich. Miałem nadzieję, że moja przyjaźń z Lou nadal jest realna.
                                                                            ♥.♥
 -No cóż - rzekł pan Trickholn z lekkim rozczarowaniem - to już chyba koniec lekcji. Na swoich stanowiskach proszę pozostawić porządek. Miłego dnia życzę.
Trickholn był tak naprawdę jedynym, jak już zdążyłem zauważyć, normalnym nauczycielem w tej szkole. Jako jedyny (z nauczycieli) który bardzo lubił grzecznie dyskutować z uczniami. Był młody, myślę, że około 30-paru lat. Często nosił koszulę w kratę, Air-Maxy i jakieś spodnie "rurkowate".
                                                   *kilka dni potem*
- Jak to jedynka? - przyglądałem się mojemu ostatniemu sprawdzianowi z chemii. Uczyłem się pół nocy...Podliczyłem punkty i wynikało, że powinienem mieć cztery, a to bardzo poważny błąd. Poszedłem do pana T, powiedziałem mu to, wysłuchał i zgodził się ze mną. Jest naprawdę fajnym i wyrozumiałym nauczycielem.
Wychodząc z klasy, natknąłem się na Louisa, a on spytał, czy nie wyszedłbym z nim ma burgera, a ja od razu się zgodziłem! Brakowało mi go, a kiedy przeprowadziłem się do Londynu, dużo myślałem o nim. Louis bardzo się zmienił, wydoroślał.
- Poczekasz chwilkę? Pójdę do szafki odnieść książki i możemy lecieć - odparłem ucieszony. Pomyślałem, że nie może się spotkać mnie nic złego, ale oczywiście, myliłem się. Otworzyłem szafkę, wypadła z niej kartka na której widniał wyraźny napis: Witaj pedałku, wiedz, że w tej szkole też ci się nie upiecze.
Spuściłem głowę i uderzyłem nią o szafki. Przez dłuższą chwilę przypatrywał się temu Louis.
-Stary, nie przejmuj się, może nie wiesz, ale oni tacy są. Damy radę, my, "Super-Duper-Bracia" pamiętasz? - uśmiechnął się Lou, chcąc mnie pocieszyć.
- Może masz rację...po prostu tak jest za każdym razem. - popatrzyłem na niego zrezygnowany. - widać muszę się przyzwyczaić. Idziemy? - uśmiechnąłem się, zamykając szafkę.
 Wyszliśmy ze szkoły i udaliśmy się do pobliskiego fastfooda. Zamówiliśmy sobie hamburgery i usiedliśmy na murku.
- Pamiętam jak w dzieciństwie siedzieliśmy tu od rana do wieczora. - zaśmiałem się. Moje dzieciństwo było całkiem w porządku. Mimo iż w szkole starsze dzieciaki mi dokuczały to lubiłem ją. Na lekcjach matematyki ja i Louis musieliśmy siedzieć osobno. Rzucaliśmy do siebie liściki przez pół klasy, zwykle po tym lądowaliśmy u dyrektora. Na szczęście był on łagodny i często wychodziliśmy z tego bez szwanku.
Razem z Louis'em wspominaliśmy szczenięce lata, aż do wieczora. Pożegnałem się z nim i wymieniłem numerem telefonu. Rozstaliśmy się kiedy byliśmy jeszcze gówniarzami, komórka nie była mi wtedy potrzebna. Gdybym miał jakiś kontakt z Louisem przez ten czas na pewno wszystko potoczyło by się inaczej. Kiedy wróciłem do domu spotkała mnie przykra niespodzianka - przyszedł czynsz...Chyba muszę się pośpieszyć jeśli chodzi o znalezienie pracy, nie chcę mieszkać pod mostem. Będzie mi ciężko pogodzić szkołę z pracą, ale cóż, nikt nie mówił że życie jest sprawiedliwe.

***
Hej! Z tej strony autorki. Jest już pierwszy rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodobał! Już niedługo kolejne rozdziały.
Zachęcamy do komentowania xx
Autorki:
@oczy_potwora  
@marynikaxx

Prolog

                                                   *oczami Harry'ego*
Jutro wracam do mojego rodzinnego miasta. Przeprowadzka tutaj była całkiem dobrym pomysłem, jednak wolę wrócić do swojego prawdziwego domu. Zostało mi już tylko dwa lata do ukończenia szkoły. To nie dużo, czas w Londynie minął dość szybko. Ani się obejrzałem pięć lat mojego życia przeleciało jak strzała. Już dawno jestem niezależny od rodziców, wkurzało mnie to ich pieprzenie o nauce i studiach, bo bardzo dobrze wiem, co będę robił w życiu i nikt, nawet rodzice nie będą mi tego dyktować.

Boli mnie głowa. Ciekawe, jak dojdę do szkoły... Miejmy nadzieję, że nie trafi się jakiś nauczyciel, który codziennie robi "niezapowiedziane" kartkówki. Patrzę właśnie na umowę i zobaczyłem, że to mieszkanie, które będę niedługo zajmować jest cholernie drogie i nie będę miał jak spłacić tego pieprzonego czynszu. Powinienem chyba poszukać jakiejś pracy, ale to nie będzie proste. Kiedyś, jak byłem mały, zawsze gdzieś w tej okolicy rozwieszali ulotki, ale to się jeszcze zobaczy. Kończę się pakować i jak zwykle mam wrażenie, że czegoś zapomniałem. Szczotka jest, komórka jest, walizki chyba nie zapomnę. Moje, już niedługo nie moje, mieszkanie w Londynie, było dość tanie, ale czas trochę zmienić mój tryb życia to znaczy małe miasta, zdrowe żarcie i tak dalej. Chociaż sam wątpię w to, żeby to się udało.
                                              
                                               *Pierwszy dzień szkoły*
Jak dalej będę się tak gramolił to spóźnię się do szkoły. W sumie, mam na to wywalone, trochę. Wziąłem plecak na jedno ramię, chwyciłem wiatrówkę pod rękę. Teraz pozostała jedna rzecz. Nie mogę znaleźć kluczy. Dlaczego zawsze musi być tak samo? Jak gdzieś mi się śpieszy, to gdziekolwiek bym nie mieszkał, ZAWSZE muszę je gubić. W łazience w koszu leżało moje brudne pranie. Naszła mnie myśl, że może będą gdzieś w spodniach sprzed wyprowadzki. Przewróciłem oczami, a także koszem, po czym całe pranie wypadło na podłogę. Zacząłem przeszukiwać wszystko, a stało się tak, jak się spodziewałem- to czego szukałem było w ostatnim miejscu, w jakim chciałem szukać, czyli w spodniach na samym dole kosza. Jeszcze chwila, a wyszedłbym z domu w kapciach, a kto normalny wychodzi z domu w kapciach? Tak, chyba tylko ja. Założyłem na siebie moje niebieskie Converse za kostkę. Wyleciałem po schodach do szkoły. Właśnie minąłem dwie sąsiadki, które rozmawiały o tym, że ostatnio wymieniały zamki w drzwiach. Ta rozmowa przypomniała mi o tym, że nie zamknąłem drzwi i znowu leciałem po schodach na 11 piętro. Zapytacie pewnie, dlaczego nie pojechałem windą? Odpowiem, że zdrowy tryb życia i ten-tego. W sklepie spożywczym pod moim domem kupiłem butelkę wody szybko wsiadłem do szkolnego autobusu  i ruszyłem do szkoły.


Autorki:
@oczy_potwora
@marynikaxx
Zachęcamy do komentowania ♥ xx