-Cholera...-westchnęłam i ukucnęłam przy chłopaku oczekując pomocy.
Odgarnięcie włosów z jego twarzy było jedyną rzeczą, którą dałam radę zrobić drżącymi rękoma. Swoją drogą były naprawdę cudowne, lekko kręcone, kasztanowe, średniej długości... Momentalnie wszystkie zasady udzielania pierwszej pomocy uciekły mi z głowy, dlatego nie wyobrażacie sobie mojego szczęścia słysząc sygnał karetki w pobliżu. Niedaleko kontenera na śmieci zobaczyłam portfel. Otworzyłam go i naświetlając komórką spojrzałam na dowód osobisty. Nerwowo zagryzając wargi patrzyłam jak lekarze kładą bezwładne ciało na nosze.
- On przeżyje, prawda?- Powiedziałam cicho do mężczyzny, który wyjmował właśnie stetoskop z uszu. Spojrzał na mnie pobłażliwie.
-Pani jest kimś z rodziny?
-CHCĘ PROSTEJ ODPOWIEDZI. -Zacisnęłam pięści, z trudem powstrzymując się od uderzenia lekarza.
-Ja również tego od pani oczekuję.
-Jestem jego siostrą. - Opowiedziałam bez zastanowienia i nie czekając na pozwolenie wsiadłam do pojazdu. - Jadę z wami do szpitala, gówno obchodzi mnie co o tym myślicie! - wrzasnęłam czując jak krew buzuje mi w żyłach ze zdenerwowania.
-Pani imię?
-Haylee Styles. - Powiedziałam siadając bliżej nadal nieprzytomnego chłopaka.
***
Jadąc karetką zastanawiałam się po co w ogóle to robię. Przecież to całkiem obcy człowiek, którego mogłam ominąć nie biorąc na siebie żadnej odpowiedzialności. Po chwili doszłam do wniosku, że robię to wszystko dlatego, że moje życie jest okropnie nudne i chyba potrzebowałam trochę adrenaliny. Niedługo po tym siedziałam, jak głupek na tym śmierdzącym korytarzu w szpitalu patrząc się w podłogę. Już dawno mogłam być w domu, ale nie...jak już się w coś zaangażuje to trudno mnie od tego odciągnąć. Przeglądałam portfel kilka razy. Chyba miałam nadzieję, że znajdę tam więcej informacji na temat tego człowieka. Niedługo po tym wyszedł lekarz, popatrzył na mnie, a serce zaczęło mi mocniej bić.Popatrzył na mnie, zapraszając do sali. Zerwałam się z krzesła i podbiegłam do drzwi.
- Tylko chwilę...- powiedział lekarz, który akurat w tym momencie mnie nie interesował.
Gdy weszłam do sali Harry popatrzył na mnie zmrużonymi oczami i zapytał kim jestem. No tak...mamy problem.
-To ja! Twoja siostra! -Powiedziałam mając nadzieję, że chłopak zrozumie o co chodzi kiedy lekko skinęłam głową w stronę lekarza.
-A...tak, pamiętam...Może pan zostawić nas na chwilę samych?
Gdy tylko usłyszałam za sobą trzask zamykanych drzwi zaczęłam chaotycznie tłumaczyć chłopakowi całą sytuację nie pozwalając dojść mu do słowa. On jedynie spokojnie się uśmiechał, a kiedy skończyłam zaśmiał się cicho.
-Przepraszam, że musiałaś oglądać mnie w takim stanie...-Powiedział nie zważając na kolejną próbę wtrącenia mu się w słowo. - I dziękuję...Nazywam się Harry.
-Wiem. - Powiedziałam szybko nadal lekko podenerwowana.-Znaczy...wypadł ci portfel z dokumentami i pozwoliłam sobie poznać twoje imię.-Czułam jak moje policzki robiły się nieznośnie gorące kiedy oddawałam mu zgubę. -Haylee.-Przedstawiłam się.
Mogłoby wydawać się, że ta rozmowa byłaby nieco niezręczna i nudna, ale wręcz przeciwnie. Chłopak był tak sympatyczny, że czułam jakbym znała go od zawsze.
-Bardzo boli?-spytałam po chwili i skrzywiłam się lekko patrząc na zadrapania na jego ciele.
-Chyba przeżyję.-Powiedział wyciągając z kieszeni papierosy.
-Żartujesz sobie, prawda?
-Nie, czemu? -Zaśmiał się odpalając jednego. Zachęcającym ruchem ręki wskazał na paczkę. - Częstuj się.
-N-nie palę tego świństwa...-Szepnęłam uważnie obserwując dym wydostający się z jego ust. -Będziesz miał przez to kłopoty...
I w tym momencie do sali wbiegła spanikowana pielęgniarka.
-CZY PAN OSZALAŁ! PROSZĘ W TEJ CHWILI TO WYRZUCIĆ! -Wrzasnęła wyrywając mu fajkę, która tak strasznie mnie brzydziła. -Jest Pan w szpitalu! -Wyszła trzaskając drzwiami.
Harry przewrócił jedynie oczami bluźniąc coś pod nosem. Właściwie trochę żałuję, bo zaciągając się dymem papierosowym wyglądał tak seksownie. Z godziny na godzinę lekarz upominał się, abym opuściła salę i dała pacjentowi odpocząć. Obydwoje jednak zaprzeczaliśmy. ''Chwilka'' którą miałam spędzić z chłopakiem w sali wcale nie była tak krótkim momentem o jakim myślał lekarz. Spędziłam z nim całą noc gadając równocześnie o wszystkim, jak i o niczym, poznając się i śmiejąc, jednak starałam się omijać temat pobicia. Kiedy zaczęło świtać czułam jak oczy zamykały mi się od zmęczenia.
-Może idź już do domu i trochę się prześpij. -Harry uśmiechnął się do mnie i gdy przez okno wpadły słabe promienie słoneczne zauważyłam jak piękne ma oczy. Intrygujące, wesołe, a jego zielone tęczówki idealnie pasowały do jego uśmiechu.
-Masz rację, miło było cię poznać-Wstałam z krzesła i pocierając oczy skierowałam się w stronę wyjścia.
-Haylee...-Odwróciłam głowę w jego stronę.-Przyjdziesz jutro?
Zgodziłam się,a w żołądku poczułam skurcz, który mimo wszystko był bardzo przyjemny.
***
Następnego dnia, jak obiecałam Harry'emu, koło południa odwiedziłam go w szpitalu.
-Dzień dobry. - Uśmiechnął się do mnie promiennie gdy zobaczył mnie w drzwiach.
-Jak się czujemy?- Zaśmiałam się odkładając torebkę na stolik szpitalny.
-Powoli zapuszczam tu korzenie, ale chyba nie jest źle.-Wzruszył ramionami wlepiając wzrok w sufit. -Jeśli wyniki badań będą w porządku wypisuję się już dzisiaj.
Sięgając do torby wyciągnęłam nieduże pudełeczko.
-Mam coś dla ciebie.-Zanuciłam podając mu je.
Chłopak wydał dźwięk podobny do pisku kiedy ujrzał szarlotkę.
-Ale trafiłaś! Moje ulubione.-Powiedział pakując ciasto do ust. Tak naprawdę dobrze o tym wiedziałam. Kiedy przeglądałam jego portfel znalazłam miliony kuponów rabatowych z pobliskiej kawiarni na szarlotkę i kawę. Zadecydowałam, że nie przyznam się do tego, niech myśli, że to zwykły przypadek.
-Odwdzięczę ci się kiedyś. -Powiedział wycierając kąciki ust z kruszonki.-Podwiozę Cię gdzieś swoim moto...-Nagle zerwał się.-Cholera! Kluczyki...-Jęknął zakrywając twarz dłońmi. Najprawdopodobniej stracił je w dniu pobicia.
-A tak właściwie...wiesz kim byli ci ludzie?-Powiedziałam, kiedy postanowiłam nawiązać do tematu. Zielonooki nieco się zmieszał.
-Um...niewiele pamiętam...-Potarł kark. Gdy wspomniałam o zgłoszeniu sprawy na policję od razu zaprzeczył. Kilkakrotnie. Usłyszałam ciche ''gram solo'' i nie do końca wiedziałam co mam przez to rozumieć. Przewróciłam jedynie oczami, ale szanując jego decyzję, zmieniłam temat.
-Harry, twoja rodzina wie, że jesteś w szpitalu?
Ten jedynie odburknął coś pod nosem.
-Mówiłem, że działam sam.
-Ale twoja mama powinna...
-Nie mam rodziny, dobrze?-Wtrącił mi się w słowo. - Zamarłam na chwilę.
-Przykro mi...Wiem co czujesz, mój tata zostawił mnie, kiedy...
-Niepotrzebnie.-Powiedział sucho, wchodząc mi w słowo.-Po prostu o tym nie gadajmy, dobrze?
Nagle do sali wszedł lekarz, który niezbyt cieszył się z mojej kolejnej wizyty, po ostatnim długim pobycie. -Badania nie wykryły żadnych urazów wewnętrznych. Oczy Harry'ego zabłysnęły. To wszystko sprawiało, że chciałam poznać go bliżej. A los dał mi właśnie tę szansę.
Kilka dni po opuszczeniu szpitala chłopak się do mnie nie odzywał. Miałam cichą nadzieje że będzie chciał się umówić, ale cóż... Wszystko wróciło do normy. Chciałam do niego zadzwonić, napisać, ale po prostu nie miałam odwagi. Bałam się odrzucenia, może dlatego, że to pierwszy chłopak, z którym jestem na tyle blisko. No i tak minął tydzień. Dłużyło mi się to okropnie, ale kiedy do mnie napisał byłam bardzo szczęśliwa i w pewnym momencie nie wiedziałam co zrobić. Wiem, wiem... Co miałaś zrobi Hyle? Odpisać! Ale dla mnie nie było to takie proste.
-Szarlotka, 17.00, kawiarnia obok szpitala? -Napisał jak gdyby nigdy nic. Ja nie wiem co Ci chłopcy mają pod sufitem. No, ale dobra...
-Jasne. Do zobaczenia.
Kafejka przy szpitalu to chyba nie za ciekawe miejsce, ale ciasta mają tam przepyszne!
Kiedy o umówionej godzinie pojawiłam się na miejscu i zajęłam pierwszy lepszy stolik na zewnątrz, podeszła kelnerka, ale powiedziałam, że jeszcze nic nie chce zamówić. Nie bywałam tutaj często, ale od mojej ostatniej wizyty lokal nieco się zmienił. Białe stoliki nakryte obrusem w czerwoną kratę kojarzyły mi się z piknikiem, co nie ukrywam, bardzo mi się spodobało. Jeszcze bardziej podobały mi się malutkie bukieciki tulipanów znajdujące się na środku każdego z nich. Przeglądając zdjęcia w telefonie ze znudzenia, poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się z nadzieją, że obok mnie pojawi się mój przyjaciel. Chyba mogę go tak nazwać, prawda? Jednak to nie był on. Kilka stolików dalej siedziało dwóch łysych gości. Obserwowali mnie jakby nigdy w życiu nie widzieli dziewczyny. "Trudno, oni chyba tak mają" - pomyślałam. Chwilę potem zjawił się Harry. Był ubrany w czerwona koszule w kratę, jakiś pogięty t-shirt z logo Nirvana, dziurawe spodnie i czarne trampki firmy converse. Wyglądał jak bezdomny, przez jego strój i przydługie włosy, ale pachniał chyba najdroższymi perfumami świata. To śmieszne, myślałam, że jest elegancki, a przyszedł w...tym. Nie ukrywam, że osobiście swój strój wybierałam jakąś godzinę.
-Cześć piękna -Dosiadł się do stolika i popatrzył się na mnie z uśmiechem czekając na odpowiedz.
-Hej. Czemu chciałeś się spotkać? - wyrwałam z lekko bezsensownym pytaniem. Ja chciałam go po prostu zobaczyć.
Odpowiedział, że chciał po prostu pogadać, taka tam zwykła gadka.
-Pójdę coś zamówić. - powiedział.
-Ja poproszę kawę i szarlotkę. Wstał, odwrócił się i już miał iść w kierunku drzwi kiedy nagle spojrzał na mnie, jakby się czegoś wystraszył.
-Haylee...chodźmy się przejść. - rzucił cicho przez zaciśnięte zęby. Nie zapytał, tylko oznajmił, a jego twarz nagle kolorem zaczęła przypominać odcień białego, na jaki pomalowany był budynek obok. Chciałam zaprotestować, ale ledwo zdążyłam złapać moją torebkę, kiedy chłopak dosłownie wywlókł mnie ze środka, ruszając szybko w stronę parku. Czy powinnam się niepokoić? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale jak zawsze wygrała. Chłopak coraz bardziej przyspieszał kroku, mi aż brakowało tchu, ale nic nie mówiłam. Wyglądał na zdenerwowanego, więc wolałam siedzieć cicho- cała ja. Po pewnym czasie zdecydowałam zagadać.
-Odezwiesz się kiedyś czy będziemy tak szli w nieskończoność? -zapytałam, ale on tylko popatrzył na mnie, takim wzrokiem, jakbym zrobiła coś, czego powinnam się wstydzić, po czym szybko odwrócił głowę i nie odpowiedział. - Dobrze więc powiedz mi chociaż dokąd idziemy?- zadałam kolejne pytanie, tak naprawdę nie oczekując odpowiedzi.
-Do mnie. - zamarłam. Przecież znam go kilka dni. Ba, ja nawet go nie znam! A już mam iść do niego do domu?! OK, nie uważam go za jakiegoś gwałciciela, czy gangstera, ale najzwyczajniej w świecie się boję. Pozory czasem mylą. Właściwie nie wiem czemu nie zawróciłam do domu. "Poco idę do mieszkania chłopaka, którego nie dość, że nie znam to jeszcze jest na mnie zły... a przynajmniej tak wygląda" - myślałam.
***
Gdy wjechaliśmy na dwudzieste piętro wysokiego wieżowca bardzo się zdziwiłam. Tu było tak pięknie! Sam korytarz wyglądał jak w najdroższym hotelu. Piękny dywan ciągnący się od jednego, do drugiego końca korytarza, lustra ze złotą ramą, pięknie zdobione ściany. Skąd go stać na apartament w takim miejscu? Przecież sam jeszcze się uczy, a z tego, co mi wiadomo, kontaktu z rodziną nie utrzymuje. Nawet, jeśli ma jakąś pracę (a o tym nie wspominał) to na pewno nie przynosi takich dochodów, żeby mógł wynajmować tak drogi lokal. Podeszliśmy do białych drzwi. Harry szukał ręką w kieszeni kluczy. Nerwowo je wyciągnął i próbował włożyć do zamka, ale wypadły mu z ręki. Ja szybko przykucnęłam i podniosłam je zanim on zdążył to zrobić. Podałam je, ale nie usłyszałam żadnego "dziękuję". Obdarował mnie uśmiechem, który znikł tak szybko, jak się pojawił . Mieszkanie w środku było równie piękne i luksusowe, jak korytarz.
-Rozgość się. - rzucił. Powiedział to, tak jakby cały jego ,nie wiadomo czym spowodowany, gniew minął. - Coś do picia? Mam pyszne wino. - wyciągnął butelkę z barku i pokazał kiwając głową w moją stronę jednocześnie pokazując mi alkohol.
-Wolałabym herbatę albo sok. - skrzywiłam się. Nie piję alkoholu.
- No co ty... nie napijesz się ze mną? Jedna lampka. Obiecuje. - zbliżył się do mnie i uśmiechnął tak cudownie i czarująco, że się zgodziłam.Wstał z kanapy, na której ja już zdążyłam się usadowić i wyciągnął ze szklanej witryny lampki. Usiadł z powrotem obok mnie i nalał wina.
-Przepraszam. - powiedział cicho, prawie szeptem.
-Harry, czy to ci kolesie? Czy to oni cię pobili?- zadałam dość ryzykowne pytanie.
Nie popatrzył na mnie. Wziął duży łyk trunku i powiedział:
-Ufam Ci, dlatego ci to powiem...Kiedyś miałem problemy z narkotykami. -Słysząc to od razu zerwałam się do wyjścia, ale on złapał mnie za rękę, a ja zsunęłam się na sofę.
-Dasz mi skończyć? - spytał ze stoickim spokojem. Ja nie odpowiedziałam, patrzyłam a niego z zaciśniętymi ustami.
-To było rok temu. Byłem na terapii, teraz nie mam z tym nic wspólnego. Jedynie co to wiszę im kasę... -W głowie miałam jedną myśl. Dlaczego on nie ma kasy, żeby im dać te pieniądze, a częstuje mnie winem za 50 dolarów, siedząc na sofie za jakieś 20 000 dolarów w apartamencie, którego wartość wynosi... wolę nie wiedzieć ile.
- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, dlatego nie oddam tych pieniędzy.
Westchnęłam cicho wlepiając wzrok w podłogę. ''Świetnie idiotko, jeszcze tego brakowało. Zaprzyjaźnij się z ćpunem, cudownie!'' pomyślałam i sięgnęłam po wino.
***
Obudziłam się w sypialni. Było około siódmej nad ranem. Trochę bolała mnie głowa, a w ustach czułam jakbym przez ostatni miesiąc żywiła się piachem z Sahary. Wybiegłam szybko z pokoju, ale nigdzie nie dostrzegałam chłopaka. Po chwili zorientowałam się, że jestem w samej koszulce. Do tego nie swojej. I bieliźnie oczywiście. Momentalnie pobladłam. ''Nie, nie, nie!''. Wróciłam i zaczęłam się szybko ubierać, kiedy do pokoju przyszedł Harry. Popatrzyłam na niego z wyrzutem, czując, jak serce mało nie wyskoczy mi z klatki piersiowej.
-Spokojnie. - zaśmiał się. - Troszkę się spiłaś tą jedną lampką. Położyłem cię u siebie, a sam spałem w salonie. - odetchnęłam z ulgą. -Ty wiesz, że wyglądałaś jak jakieś warzywo? -Zaśmiał się, a mi zrobiło się trochę głupio. Przecież nie mogło być aż tak źle...
-Chyba powinnam już iść...
-Nie zjesz ze mną śniadania? Myślałem, że będzie jak w tych wszystkich filmach. Wiesz... przyniósłbym ci je do łóżka, a potem poszedł na uczelnię. Ale skoro nie chcesz. -Popatrzył w sufit robiąc śmieszną minę. To nie na miejscu, ale przypominając sobie te wszystkie pyszności w jego lodówce, odmowa nie wchodziła w grę. Jednak najbardziej potrzebowałam wody. Dużo wody.
-OK, zjem śniadanie, ale przy stole. Z tobą. -Powiedziałam naciągając spodnie trochę wyżej.
-To ubierz się do końca, a ja przygotuję jedzenie...-Udał się w stronę drzwi, ale po chwili cofnął się i dodał: -Chociaż wiesz co... możesz tak zostać. -I znowu się tak ślicznie uśmiechnął.
Ja zresztą też się zaśmiałam. Czy coś ze mną nie tak? Tracę zmysły dla tego chłopaka. Kiedy wyszedł kontynuowałam ubieranie. Chociaż muszę przyznać, że jego koszulka pachniała tak pięknie, że ciężko było mi ją z siebie zdjąć. Miałam nadzieję, że nie zorientuje się, kiedy schowam ją do torebki, Kiedy ją wypiorę, wróci do właściciela, nie chcę zostawiać u niego brudnych rzeczy...Do tego wyglądałabym w niej całkiem nieźle, gdyby nie moja twarz. Jezu, przez rozmazany makijaż i rozwalone włosy, które wychodziły mi na twarz przypominałam pandę. Albo raczej jakiegoś potwora, pandy są w jakiś sposób urocze. Pozwoliłam skorzystać sobie z łazienki, którą, swoją drogą, nie mam pojęcia jak znalazłam i ruszyłam w stronę kuchni. Już w połowie drogi mogłam poczuć piękny zapach. Czy on poza osobowością kryminalisty i romantyka jest jeszcze kucharzem? Na to wygląda, gdyż na stole zobaczyłam naleśniki. A myślałam, że tylko ja rozgryzłam co jest jego ulubionym daniem.
-Siadaj. - Odwrócił się w moją stronę kładąc na blat kolejną porcję jedzenia i szklankę wody, na którą od razu się rzuciłam, dosłownie .
-Nie wiedziałem czy pijesz kawę, ale jak widzę, nie narzekasz. -Parsknął, dosiadając się.
Przewróciłam oczami ze śmiechem.
-Odwal się. Dlatego właśnie nie widzę sensu w piciu. To nie przynosi nic dobrego.
- Noc spędzona u mnie chyba nie była najgorsza, więc nie narzekaj. -Podał mi dżem truskawkowy. -Po za tym to nie ja przyssałem się do butelki alkoholu.
-Ściemniasz. -Powiedziałam cicho zaczynając jeść. -Mam jeszcze trochę oleju w głowie.
-Jesteś pewna? -Uniósł brwi, dając mi tym samym wątpliwości. -Wiesz, nie jesteś pierwszą, którą sprowadzam do domu, spijam i wykorzystuję, ale z tobą było naprawdę łatwo.
Słysząc to, zakrztusiłam się i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Chłopak zaczął ze śmiechem tłumaczyć się ze swojego głupiego żartu. ''Mało śmieszne''-Wymamrotałam napychając usta naleśnikiem.
Nim się obejrzałam było już po ósmej. Pomogłam sprzątać po śniadaniu, mimo, że chłopak strasznie się upierał, że da sobie radę. Naprawdę poczułam się jak w jednym z Hollywoodzkich filmów, o których mówił Harry, bo nawet przy zmywaniu naczyń mieliśmy dużo tematów do rozmowy. Zrobiliśmy też małą powódź, bo chłopak dmuchnął we mnie pianą. Tak naprawdę już wczoraj zauważyłam, że ma zmywarkę, ale pomoc w zmywaniu to dobry pretekst do zostania nieco dłużej, prawda?
-Odprowadzę cię.- zaproponował. A ja nie chciałam odmawiać. Chwyciłam torebkę, która wypadła mi tak niefortunnie, że wszystko się wysypało. WSZYSTKO! Zaczęłam zbierać rzeczy, zaczynając od tych, których w jakiś sposób wstydziłam się przed Harry'm. Podpaski to chyba nic takiego, ale poczułam mocne rumieńce kiedy chłopak podszedł do mnie, aby mi pomóc. I, jak na złość, złapał za to, co jak najszybciej chciałam ukryć. Popatrzyłam na niego i obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Jak dzieci. Przecież nic w tym śmiesznego. Zebraliśmy wszystko i wyszliśmy.
-Co dziś będziesz robić? - zapytałam, żeby był jakiś temat do rozmowy.
-Nie wiem.- liczyłam, że zaproponuje jakieś spotkanie, ale ciszą potwierdził to, że chyba ma mnie już dość.
Gdy doszliśmy do domu pocałował mnie delikatnie w policzek i powiedział zwykłe "pa" , na co odpowiedziałam tym samym. Gdy tylko zamknęłam drzwi postanowiłam zadzwonić do Lary. Wiedziała o całej sytuacji z chłopakiem i pobiciu, ale nie uwierzy mi co się wczoraj stało.
-Nasza grzeczna dziewczynka zaczyna się uczyć!- Pisnęła w słuchawkę. Z Larą przyjaźniłam się od dziecka, mimo, że nasze charaktery były całkiem inne. Ona lubiła się bawić, często próbowała wyciągnąć mnie do klubu, upić, ale nigdy jej się nie udało. Dlatego też kiedy opowiedziałam jej jak sama wypiłam całkiem dużą ilość wina, czuła się zdradzona, że uległam prośbom kogoś innego. Po prostu mam słabość do tych kręconych włosów Harry'ego i jego uśmiechu, potrafię przyznać się przed samą sobą.
-Nie widziałyśmy się parę dni, a ja już tęsknię. -Lara jęknęła do słuchawki telefonu.
-Kiedy wrócisz od rodziców, może wyciągniesz mnie na jakąś imprezę. - Zaśmiałam się, bo moja przyjaciółka szantażem kazała powtórzyć mi to jakieś cztery razy, dopóki tego nie nagrała.
-Teraz mam już dowody. Obietnic się nie łamię! Więc do zobaczenia za parę dni. -Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stół.
Zrobiłam sobie kawę i włączyłam telewizor oglądając jakiś program kulinarny. Koło południa zauważyłam, że moja lodówka świeci pustkami.Właściwie mój portfel także. Westchnęłam cicho i spojrzałam z pożałowaniem na świnkę-skarbonkę, którą trzymałam obok łóżka. ''Nadszedł twój czas kochana''- pomyślałam i wyjęłam z niej oszczędności. Za każdym razem, gdy chcę zebrać pieniądze na nowy telefon kończy się to w ten sposób. Chyba, że mogłabym przestać jeść na jakieś dwa miesiące, wtedy będzie w porządku. Spięłam włosy w wysokiego kucyka, wyjmując kilka pasm z boku głowy. Wiele osób komplementowało moje długie, gęste, blond włosy i mimo, że je uwielbiam, to kiedy wchodzą mi w twarz mam ochotę je sobie wyrwać. Mieszkałam w tak wielkim mieście, a najbliższy sklep spożywczy był dość daleko, dlatego włożyłam słuchawki, włączyłam muzykę na moim starym gracie i ruszyłam w drogę. Nucąc cicho pod nosem ulubioną piosenkę Beyonce, stanęłam przed ulicą, czekając, aż światło zmieni się na zielone. Nagle poczułam jak ktoś wyciąga mnie z tłumu za rękę. Szybko się wyrwałam i spojrzałam na nieco wyższego ode mnie chłopaka o blond włosach i niebieskich oczach. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, a gardło zacisnęło.
-Niall!-krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję, zaciskając oczy.
-Biegnę...za tobą...od parku...-Wydyszał, mocno mnie przytulając.
-Boże, jak ty wyładniałeś. -Zaśmiałam się, czochrając jego włosy. -I masz już zarost! -Uśmiechnęłam się szeroko i przejechałam ręką po jego szczęce.
Razem z Niallem w dzieciństwie mieszkaliśmy w sąsiedztwie. Chodziliśmy razem do podstawówki, był moją pierwszą miłością. Co prawa mieliśmy wtedy po jedenaście lat, ale nawet na matematyce często łapał mnie za rękę pod ławką i wysyłał kochane liściki z narysowanymi serduszkami. Jednak kiedy zaczynaliśmy gimnazjum, chłopak musiał wyprowadzić się do innego miasta. Godzinami gadaliśmy przez czat internetowy, ale przecież nie można tak w nieskończoność. Byliśmy jeszcze dziećmi, ale bardzo dojrzałymi jak na swój wiek.
-Nic się nie zmieniłaś.-Powiedział delikatnie odstawiając mnie na ziemię.
Nawet nie zorientowałam się, że kręcił mną w powietrzu chyba przez pół minuty. Odczułam to dopiero kiedy uniosłam wzrok, a chodnik nagle zrobił się...jakiś taki krzywy.
-Przepraszam...-Zaśmiał się łapiąc mnie za rękę.
-Jest okej...- Uśmiechnęłam się szeroko. -Masz czas? Możemy się przejść jeśli chcesz.
Blondyn przytaknął z entuzjazmem. Zawsze traktowałam go jak najlepszego przyjaciela, z którym mogłam pogadać dosłownie o wszystkim. Na pewno wiele wydarzyło się przez te parę lat, a ja naprawdę chciałam się o tym dowiedzieć, dlatego zakupy zeszły na drugi plan. Przez cały czas wracaliśmy do starych czasów, głośno się przy tym śmiejąc.
-A tak w ogóle...Masz kogoś, Hayle?
-To śmieszna historia. -Powiedziałam zaciskając mocniej gumkę na moich włosach, jednak widząc zmieszanie chłopaka, coś mnie zakuło mnie w sercu. -Nie...A ty? Ile lasek wyrwałeś na swoją buźkę?
-Wiesz...-Zaczął, robiąc dumną minę, a ja starałam się nie wybuchnąć śmiechem. -Całkiem sporo, ale żadna nie była odpowiednia.
-Nadal taki z ciebie romantyk? Złodziej. -Wystawiłam mu język, przypominając sytuację, kiedy ukradł swojej babci z ogródka wszystkie tulipany i podarował je mnie. -Miałeś wtedy szlaban przez dwa tygodnie.
W odpowiedzi dostałam tylko przewrócenie oczami i ciche parsknięcie. Poczochrałam jego włosy z uśmiechem. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło się ściemniać. Wstąpiłam jeszcze do sklepu i wróciłam do domu. Niall oczywiście poszedł ze mną.
-Dziękuję...Miło było cię zobaczyć. -Uśmiechnął się szeroko, patrząc mi w oczy.
-Ja też się cieszę, że cię spotkałam. -Podałam mu mój numer. -Odezwij się.
Wchodząc po klatce schodowej spotkałam moją sąsiadkę. Starsza kobieta, która raczej za mną nie przepada, ale rodzice dobrze mnie wychowali, więc z grzeczności rzuciłam jej ciche ''dobry wieczór''.
-Dziecko drogie, ty wiesz która jest godzina? Ile ty się z tym kryminalistą będziesz szlajać, jeszcze cię okradnie. - Prychnęła. W duchu zaśmiałam się żałośnie. Kim ona jest, żeby za przeproszeniem wpieprzać się w moje życie? Odeszłam, w ostatniej chwili gryząc się w język. Echo niosło jeszcze parę komentarzy tego babska. Wyciągnęłam z torebki klucze. Jednak kiedy nacisnęłam klamkę, drzwi się otworzyły. ''Haylee, czy ty zostawiłaś otwarty dom na cały dzień? Co ty zrobiłaś, kretynko!'' Rzuciłam zakupy w kąt i wbiegłam, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. Cóż, jedyne co zmieniło swoje położenie to pościel.
-Co do...-Wyszeptałam przerażona, kiedy poczułam czyjś zimny oddech na swoim karku. Bez zastanowienia uderzyłam zaciśniętą pięścią nieznaną mi postać. Dopiero żałosny jęk uświadomił mnie co się stało.
-WYSTRASZYŁEŚ MNIE IDIOTO. - Wrzasnęłam kucając przy zwijającym się z bólu Harrym. Jak widać, nie trafiłam w brzuch, tak jak zamierzałam. Ups.-Jak ty tu w ogóle wlazłeś!? -Złapałam go za ramię próbując go podnieść. Kiedy chłopak już prawie stanął na nogach puściłam jego rękę, a ten ponownie upadł.
A jeśli chciał zrobić mi krzywdę?
Odsunęłam się pod ścianę i uważnie patrząc w zielone oczy, poczułam jak ogarnia mnie panika.
-Nie zbliżaj się.- Powiedziałam stanowczo, chwytając pierwszy przedmiot, który miałam pod ręką, wywijając nim, niczym mieczem świetlnym. Łyżka do butów to nie najlepsza broń na włamywacza, ale zawsze mogę okładać go nią po głowie, prawda?
-Haylee, dobrze się czujesz? -Zaśmiał się i jakby nigdy nic zabrał mi moją broń z dłoni. -Daj sobie wyjaśnić.
-CO TY CHCESZ MI WYJAŚNIAĆ, TO PRZESTĘPSTWO!- Harry unosząc brwi, wyciągnął z tylnej kieszeni klucze. Zapasowe klucze do mojego mieszkania.
-Naprawdę masz mnie za złodzieja? -Rzucił nimi w moją stronę. -Wpadły pod komodę, kiedy upuściłaś torebkę. Chciałem ci je oddać, ale nie było cię w domu cały dzień i do tego nie odbierałaś telefonu. Myślałem, że coś ci się stało.- Westchnął cicho.
Zaciskając zęby próbowałam się uspokoić. Harry podszedł do mnie powoli, odgarniając włosy z mojej twarzy.
-Nie skrzywdziłbym cię. Słyszysz? - Wyszeptał, zbliżając się.
Pokiwałam niepewnie głową, a kiedy delikatnie mnie przytulił, poczułam, jak bardzo się trzęsę. Pogładził moje plecy, a ja wtuliłam się w niego. To nienormalne. Ja jestem nienormalna. Mój żołądek jest teraz jednym wielkim węzłem, już sama nie wiem, dlaczego. Ach no tak, przecież przytula cię facet poznany dwa tygodnie temu...To miłość! Przetarłam twarz dłońmi.
-Przepraszam. Dopiero co z twojej twarzy zniknęły siniaki, a ty znów będziesz poszkodowany.-Zaśmiałam się cicho, chcąc rozluźnić atmosferę.
-A chciałem mieć dzieci...- Skrzywił się, a ja spojrzałam na niego przepraszająco.
Zaproponowałam mu herbatę, zbierając przy tym zakupy sprzed drzwi. Powinnam iść na zawody w rzucaniu jajkami z Tesco na odległość, bo stłukły się dosłownie wszystkie. Na pewno byłabym mistrzynią. Zagotowałam wodę i usiadłam z chłopakiem przy stole.
-Gdybym wiedziała, że przyjdziesz, posprzątałabym...- Dyskretnie schowałam za siebie pusty karton po pizzy. Ciężko nie zauważyć pudełka XXL, leżącego obok pustych szklanek.
-Przestań, nie jest tak źle. - Zaśmiał się. - Chociaż, powiedz, widzisz coś przez te brudne okna?
Szturchnęłam go ramieniem i zaczęliśmy chichotać. Czułam się przy nim tak swobodnie, jak nigdy, przy żadnym chłopaku. No może oprócz Nialla...
***
Koło godziny 23.30 chłopak wyszedł z mojego mieszkania. Oparłam się o ścianę i uśmiechnęłam do siebie. Stałam tam jakieś 2 minuty, kiedy usłyszałam dźwięk domofonu. ''Pewnie czegoś zapomniał'' - pomyślałam. Usłyszałam zdenerwowany głos Harry'ego, więc bez zastanowienia wpuściłam go z powrotem do środka.
-Byli tam...- Spojrzał, pocierając nerwowo ramię. -Nie mogę wrócić do domu, nie mam przy sobie pieniędzy na taksówkę...- Powiedział cicho.
-Będziemy kwita jeśli cię przenocuję? - Powiedziałam z rozbawieniem, mimo, że przejęłam się jego słowami. Nie chcę, żeby go skrzywdzili. Właściwie, nawet się cieszyłam, ale on nie musi o tym wiedzieć.
Pokazałam mu łazienkę i rozpuściłam włosy. Dopiłam zimny już napój i czekałam na swoją kolej. Niedługo potem drzwi łazienki otworzyły się i poczułam jak moje nogi się uginają. Harry stał tam w samych bokserkach, ociekający wodą i wyglądał tak cholernie cudownie. Dopiero teraz zauważyłam jak wiele ma tatuaży, które są naprawdę piękne.
- Ubierz się, co? - Powiedziałam, obojętnie go mijając, mimo, że wszystko wewnątrz mnie krzyczało. Wzięłam szybki prysznic i ubierając piżamę wróciłam do salonu, jednak, nie zastałam tam Styles'a. Chłopak wyłożył się w moim łóżku, przeglądając obecnie czytaną przeze mnie książkę.
- Nie za wygodnie? - Powiedziałam, biorąc dla niego pościel. - Śpisz w gościnnym kochaniutki, ruszaj się. - Uśmiechnęłam się i uderzyłam lekko poduszką.
-Chyba sobie żartujesz! Dawno nie widziałem tak cudownego łóżka... - Wyszczerzył się patrząc prosto na mnie. - Zostaję tutaj, a ty ze mną.
-Dzielimy łóżko na pół. - Odchyliłam kołdrę, ale szybko się odwróciłam. - Ubierasz się, albo wyrzucę cię tak na ulicę. - Myślicie, że powinnam to czymś zdezynfekować?
- Lubię czuć się komfortowo... - Przewrócił oczami, naciągając na siebie bokserki.
Położyłam się do łóżka i nakryłam kołdrą, skulając w kulkę. Odwróciłam się jeszcze do Harry'ego, który patrzył w sufit. Nastała niezręczna cisza, a mój wzrok zatrzymał się na dwóch jaskółkach widocznych na jego torsie.
-Właściwie co znaczą te wszystkie tatuaże?
-Może kiedyś ci opowiem... -Zamknął oczy i zbliżył się, obejmując mnie.
-To chyba nie jest twoja połowa...- Powiedziałam cicho, wtulając się w niego.
Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, dlatego ponownie leżeliśmy chwilę w milczeniu.
-Wcale nie było tam tych gości, prawda? -Zapytałam cicho.
W półmroku zauważyłam tylko lekki uśmiech Harry'ego.
***
Gdy tylko się obudziłam skierowałam mój wzrok na brzuch. Była na nim ręka Harry'ego. Chciałam się upewnić, że TO wszystko to nie był sen. No i nie był! Poczułam się trochę niezręcznie, bo chciałam wstać i pójść do toalety, ale nie chciałam go budzić. Na szczęście - lub nie - zapach z moich ust zmusił mnie do opuszczenia łóżka. Jak najszybciej udałam się do łazienki.
Pierwsze co zauważyłam to poukładane w kosteczkę ciuchy leżące na pralce. "Wow! To sobie cenię." - pomyślałam. Sama lubię mieć czysto w mieszkaniu, mimo, że nie zawsze to widać. Po prostu wychodzę z założenia, że jeśli mam ochotę posprzątać i tzw. SYF mi zaczyna przeszkadzać - to to robię, a jeśli stwierdzę, że nie jest aż tak źle to nie sprzątam. Proste.
Spojrzałam w lustro i krzyknęłam w duchu. Ogromny pryszcz na czole, tłuste włosy i wory pod oczami - myślałam, że gorzej być nie może do czasu aż w drzwiach stanął nikt inny, jak mój tymczasowy "współlokator" (jeśli można go tak nazwać).
-Wyjdź.- syknęłam. Chyba się speszył, bo zniknął w mgnieniu oka. Wzięłam prysznic, zrobiłam delikatny makijaż zakrywający moje niedoskonałości i wyszłam do mojego kuchnio-salonu. Miałam małe mieszkanko z sypialnią, łazienką i kuchnią połączoną z salonem. Przedpokoju nawet nie było. Na stole zastałam pyszne śniadanie. "Boże to już przesada"- pomyślałam.
-To się nazywa "zrobić COŚ z NICZEGO".
Popatrzył na mnie pytająco. Chyba nie zrozumiał.
-No, bo miałam mało rzeczy w lodówce, a tobie udało się zrobić, jak widać, dobre jedzenie.
Uśmiechnął się trochę sztucznie.- Wybierasz się dziś gdzieś?
-Nie, a...- nagle dostałam SMS'a.
"Cześć Hyle, tu Niall. Możesz się dziś ze mną spotkać? O 16.00 przy fontannie?"
-Jasne!- krzyknęłam. Po chwili zorientowałam się co zrobiłam. Harry spojrzał na mnie spode łba, nie przerywając jedzenia. Zagryzłam wargę, przez chwilę zastanawiając się co zrobić. Szybko odpisałam Niallowi - ''Nie każę Ci czekać. :)''
-Wiesz Harry... przyjeżdża dziś moja przyjaciółka, Lara, chciałam się z nią zobaczyć.-Skłamałam i spuściłam wzrok, zaczynając bawić się bransoletką. Chłopak mruknął pod nosem ciche ''W porządku''.
-Chyba nie jesteś zły? -Westchnęłam i usiadłam bliżej niego. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że przeszły mnie dreszcze.Chyba miał nadzieję, że dzisiejszy dzień spędzimy razem.
-Oczywiście, że nie. -Wstał od stołu, zostawiając niedojedzone śniadanie. -Pójdę już. Baw się dobrze i zadzwoń, jeśli będziesz chciała się spotkać. -Poprawił włosy i wyszedł, zostawiając mnie samą przy stole. Stanęłam przy oknie i patrzyłam jak chłopak wsiada do taksówki, trzaskając drzwiami. Chyba miał gorszy dzień. Przewróciłam oczami i sprzątnęłam. Nie dokończyłam śniadania, całkowicie straciłam apetyt. Żołądek ścisnął mi się w supeł z poczucia winy, chociaż nie zrobiłam nic poważnego, niewinne kłamstewko. ''Mam prawo spotkać się z przyjacielem z przed lat, a on nie powinien mi wchodzić w drogę!'' -powiedziałam do siebie w duchu, jednak chwilę potem w to zwątpiłam. No cóż, już za późno.
Nim się obejrzałam, było chwilę przed 13.00, a do umówionego miejsca wcale nie jest tak blisko. Ubrałam buty i wyszłam z domu, tym razem upewniając się, że zamknęłam drzwi.
Gdy tylko zeszłam na dół zobaczyłam Nialla.
-Pomyślałem, że po ciebie przyjdę. -Uśmiechnął się szeroko.-Idziemy do parku?
Odpowiedziałam mu skinieniem głowy. Usiedliśmy na ławce w cieniu płaczącej wierzby, bo dzień był naprawdę upalny. David spojrzał na mnie z tajemniczym uśmieszkiem i wyciągnął kartkę z tylnej kieszeni.
-Znalazłem to wczoraj, powinnaś to przeczytać.
Kiedy otworzyłam kartkę, zaniemówiłam. List miłosny sprzed 15 lat. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Niewyraźnym drukiem pisało na nim:
''Patrzę na nią w klasie,
spać przez nią nie mogę.
Jak dziewczyna zwie się ta?
Hyle, ktoś odpowie.
Dziesięć lat ma i włosy blond
spać przez nią nie mogę.
Jak dziewczyna zwie się ta?
Hyle, ktoś odpowie.
Dziesięć lat ma i włosy blond
Ubrania nosi jak James Bond!
Bardzo podoba mi się, więc
nie mogę doczekać się wtorku wręcz!
Nasze spojrzenie spotka się w maju,
wtedy będę w raju!''
Bardzo podoba mi się, więc
nie mogę doczekać się wtorku wręcz!
Nasze spojrzenie spotka się w maju,
wtedy będę w raju!''
Wybuchnęłam tak niekontrolowanym śmiechem, że Niall przez chwilę zastanawiał się, czy nie dzwonić po karetkę. Prawie udusiłam się czytając wszystko jeszcze raz. Otarłam łzy i starając się zachować powagę popatrzyłam ukradkiem na chłopaka, który czule mi się przyglądał.
-Na prawdę ubierałam się jak James Bond? - zapytałam ze sztucznym smutkiem.
Chłopak nie odpowiedział, spojrzał jedynie na kartkę z uśmiechem.
-Na prawdę ubierałam się jak James Bond? - zapytałam ze sztucznym smutkiem.
Chłopak nie odpowiedział, spojrzał jedynie na kartkę z uśmiechem.
-Cóż, moje uczucia do ciebie się nie zmieniły przez te wszystkie lata...-Zmienił temat, a ja pobladłam.
Mój uśmiech częściowo zanikł, a wzrok zatrzymał się na jego oczach.
-Słucham?-Zapytałam cicho, marszcząc delikatnie brwi.
-Dobrze słyszałaś Haylee.-Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem.-Jesteś naprawdę cudowna, wiesz?
Poczułam jak robi mi się gorąco, serce zaczyna bić szybciej, a po plecach spływają mi zimne poty.
-Muszę już iść.- powiedziałam, trochę zmieszana, wstając, ale Niall złapał mnie za rękę.
-Nie idź, proszę.
-Niall...ja nie mogę.-Powiedziałam, żeby najszybciej stamtąd pójść. Ruszyłam długą alejką między drzewami, chcąc być teraz jak najdalej od blondyna. Jednak po chwili zobaczyłam Harry'ego, który opierał się o drzewo, patrząc prosto na mnie. No pięknie...
-Co ciekawego u Lary? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.
- J-ja po prostu nie chciałam cię denerwować...-Powiedziałam cicho spuszczając wzrok.
Chłopak odszedł w milczeniu. Zdążyłam tylko zauważyć jak ze zdenerwowania zaciska pięści i po drodze uderza o ścianę budynku.
Zawaliłam. Tak naprawdę nie wiem dlaczego go okłamałam... Przecież nawet nie jesteśmy parą, a co do Nialla...Ech, sama nie wiem co robić.
***
Harry nie dawał oznak życia przez dwa kolejne dni. Postanowiłam, że go przeproszę. Napisałam mu SMS'a: "Głupio wyszło, przepraszam. Odezwij się, jak tylko będziesz mógł". Po nie całych pięciu minutach otrzymałam odpowiedź: "OK". Patrzyłam w telefon z niedowierzaniem. OK?! Tylko tyle?! Zapytałam go, czy może chciałby do mnie przyjść, ale on wpadł na lepszy pomysł...
"Będę o 20.00." - napisał. Zaczęłam się malować, kręcić włosy, szukać jakiś ciekawych ubrań w szafie. Postanowiłam nie dawać po sobie poznać, że to moja pierwsza impreza. Oczywiście byłam już na jakiś domówkach, ale zwykle wypijałam szklankę soku jabłkowego i wychodziłam bez słowa. Włożyłam krótkie spodenki i czerwoną bluzkę na ramiączkach z wielką ekscytacją. Właśnie ubierałam nowe buty, których wcześniej nie miałam okazji ubrać, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Jestem już gotowa! - krzyknęłam otwierając drzwi z szerokim uśmiechem.
-Bardzo mnie to cieszy.-Po otworzeniu drzwi zostałam niemile zaskoczona.
-Co ty tu robisz?! - powiedziałam cicho, myśląc, że Harry może być gdzieś na korytarzu.
-Chciałem z tobą porozmawiać...O tym, co zdarzyło się w parku.
-Nie chcę z tobą gadać! On nie może cie tu zobaczyć! Nie chcę, żeby cię tu zobaczył, rozumiesz? Daj mi już spokój!-Warknęłam, wręcz wypychając go za próg mieszkania.
Nigdy nie myślałam, że powiem takie coś mojemu najlepszemu kumplowi. Oczy blondyna nagle się zaszkliły, jednak nie dawał po sobie poznać, że uraziły go moje słowa. Odwrócił się i odszedł. Zanim zdążyłam zamknąć drzwi, chłopak odwrócił się i westchnął.
-Pięknie wyglądasz...
Miałam ogromne szczęście, bo w chwili, gdy Niall znajdował się na półpiętrze windą wjechał Harry.
-Już na mnie czekasz? - zapytał bez żadnego przywitania.
-Um, tak, widziałam jak wchodzisz do klatki i postanowiłam już wyjść...
Wzięłam torebkę z kanapy i zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania.
-To co... zaczynamy super zabawę, co? - powiedział mi chłopak, gdy schodziliśmy po schodach, łapiąc mnie za rękę. Splotłam nasze palce i przytaknęłam z uśmiechem.
***
Neonowy napis ''Bitter Sweets'' można było zobaczyć z daleka. Nieco dziwna nazwa, pewnie chodziło o łatwą do zapamiętania. Gdy weszliśmy do klubu pierwsze co mnie zraziło to ta głośna muzyka. Nie przepadam za taką, ale zachowałam się jakby w ogóle mi to nie przeszkadzało. W powietrzu można było poczuć dym papierosowy, zmieszany z wódką i potem. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy po drinku. Właściwie, to co znajdowało się w szklance chłopaka, było czystym alkoholem. Harry patrzył się na mnie trochę z pożałowaniem, gdy brałam pierwszy łyk napoju, a potem śmiesznie wykrzywiłam buzię. ''Hyle, nie możesz tak robić, pokaż mu, że to dla ciebie nie nowość.''- powiedziałam do siebie w myślach i wypiłam trunek do końca, zamawiając kolejnego drinka. Wszystko było w porządku, dopóki Styles nie wyciągnął mnie na parkiet. Poczułam jak wszystko wokół mnie wiruje, mocno chwyciłam się koszulki Harry'ego. Muzyka była naprawdę głośna, kolorowe światła migały, rażąc mnie w oczy. Po chwili jednak straciłam chłopaka z zasięgu widzenia. Rozglądałam się, bezskutecznie próbując wyłapać bruneta wzrokiem. Było to niemożliwe, zważając na to, ile ludzi było w klubie. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
-Ej piękna, chodź na chwilę. -Poczułam ulgę kiedy okazało się, że to Harry. Chłopak ze śmiechem ciągnął mnie za rękę, poszliśmy do toalety męskiej. Rozglądał się chwilę, upewniając się, że nie ma w środku kamer, ani nikogo po za nami, po czym wyciągnął z portfela nieco dziwnego papierosa. I odpalił go jakby nigdy nic.
-Nie mogliśmy wyjść na zewnątrz?-Zapytałam pijackim głosem podtrzymując ścianę, na której wydrapane były podpisy i przekleństwa.-Muszę już iść.- powiedziałam, trochę zmieszana, wstając, ale Niall złapał mnie za rękę.
-Nie idź, proszę.
-Niall...ja nie mogę.-Powiedziałam, żeby najszybciej stamtąd pójść. Ruszyłam długą alejką między drzewami, chcąc być teraz jak najdalej od blondyna. Jednak po chwili zobaczyłam Harry'ego, który opierał się o drzewo, patrząc prosto na mnie. No pięknie...
-Co ciekawego u Lary? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.
- J-ja po prostu nie chciałam cię denerwować...-Powiedziałam cicho spuszczając wzrok.
Chłopak odszedł w milczeniu. Zdążyłam tylko zauważyć jak ze zdenerwowania zaciska pięści i po drodze uderza o ścianę budynku.
Zawaliłam. Tak naprawdę nie wiem dlaczego go okłamałam... Przecież nawet nie jesteśmy parą, a co do Nialla...Ech, sama nie wiem co robić.
***
Harry nie dawał oznak życia przez dwa kolejne dni. Postanowiłam, że go przeproszę. Napisałam mu SMS'a: "Głupio wyszło, przepraszam. Odezwij się, jak tylko będziesz mógł". Po nie całych pięciu minutach otrzymałam odpowiedź: "OK". Patrzyłam w telefon z niedowierzaniem. OK?! Tylko tyle?! Zapytałam go, czy może chciałby do mnie przyjść, ale on wpadł na lepszy pomysł...
"Będę o 20.00." - napisał. Zaczęłam się malować, kręcić włosy, szukać jakiś ciekawych ubrań w szafie. Postanowiłam nie dawać po sobie poznać, że to moja pierwsza impreza. Oczywiście byłam już na jakiś domówkach, ale zwykle wypijałam szklankę soku jabłkowego i wychodziłam bez słowa. Włożyłam krótkie spodenki i czerwoną bluzkę na ramiączkach z wielką ekscytacją. Właśnie ubierałam nowe buty, których wcześniej nie miałam okazji ubrać, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Jestem już gotowa! - krzyknęłam otwierając drzwi z szerokim uśmiechem.
-Bardzo mnie to cieszy.-Po otworzeniu drzwi zostałam niemile zaskoczona.
-Co ty tu robisz?! - powiedziałam cicho, myśląc, że Harry może być gdzieś na korytarzu.
-Chciałem z tobą porozmawiać...O tym, co zdarzyło się w parku.
-Nie chcę z tobą gadać! On nie może cie tu zobaczyć! Nie chcę, żeby cię tu zobaczył, rozumiesz? Daj mi już spokój!-Warknęłam, wręcz wypychając go za próg mieszkania.
Nigdy nie myślałam, że powiem takie coś mojemu najlepszemu kumplowi. Oczy blondyna nagle się zaszkliły, jednak nie dawał po sobie poznać, że uraziły go moje słowa. Odwrócił się i odszedł. Zanim zdążyłam zamknąć drzwi, chłopak odwrócił się i westchnął.
-Pięknie wyglądasz...
Miałam ogromne szczęście, bo w chwili, gdy Niall znajdował się na półpiętrze windą wjechał Harry.
-Już na mnie czekasz? - zapytał bez żadnego przywitania.
-Um, tak, widziałam jak wchodzisz do klatki i postanowiłam już wyjść...
Wzięłam torebkę z kanapy i zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania.
-To co... zaczynamy super zabawę, co? - powiedział mi chłopak, gdy schodziliśmy po schodach, łapiąc mnie za rękę. Splotłam nasze palce i przytaknęłam z uśmiechem.
***
Neonowy napis ''Bitter Sweets'' można było zobaczyć z daleka. Nieco dziwna nazwa, pewnie chodziło o łatwą do zapamiętania. Gdy weszliśmy do klubu pierwsze co mnie zraziło to ta głośna muzyka. Nie przepadam za taką, ale zachowałam się jakby w ogóle mi to nie przeszkadzało. W powietrzu można było poczuć dym papierosowy, zmieszany z wódką i potem. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy po drinku. Właściwie, to co znajdowało się w szklance chłopaka, było czystym alkoholem. Harry patrzył się na mnie trochę z pożałowaniem, gdy brałam pierwszy łyk napoju, a potem śmiesznie wykrzywiłam buzię. ''Hyle, nie możesz tak robić, pokaż mu, że to dla ciebie nie nowość.''- powiedziałam do siebie w myślach i wypiłam trunek do końca, zamawiając kolejnego drinka. Wszystko było w porządku, dopóki Styles nie wyciągnął mnie na parkiet. Poczułam jak wszystko wokół mnie wiruje, mocno chwyciłam się koszulki Harry'ego. Muzyka była naprawdę głośna, kolorowe światła migały, rażąc mnie w oczy. Po chwili jednak straciłam chłopaka z zasięgu widzenia. Rozglądałam się, bezskutecznie próbując wyłapać bruneta wzrokiem. Było to niemożliwe, zważając na to, ile ludzi było w klubie. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
-Ej piękna, chodź na chwilę. -Poczułam ulgę kiedy okazało się, że to Harry. Chłopak ze śmiechem ciągnął mnie za rękę, poszliśmy do toalety męskiej. Rozglądał się chwilę, upewniając się, że nie ma w środku kamer, ani nikogo po za nami, po czym wyciągnął z portfela nieco dziwnego papierosa. I odpalił go jakby nigdy nic.
-Tutaj nikt nie wejdzie.-Powiedział, wypuszczając dym z ust prosto w moją twarz, zbliżając się.
Zmarszczyłam brwi, kiedy zorientowałam się, że to wcale nie pachnie (a raczej śmierdzi, ale zdążyłam się przyzwyczaić) jak tytoń. Chłopak tylko zaśmiał się cicho i podał mi blanta.
-Trawa to nie narkotyk, jest naprawdę fajnie...
''Walić to''-pomyślałam, zaciągając się, patrząc prosto w jego oczy. Przytrzymałam dym w płucach, tak jak on to robił i wypuściłam powoli, starając się nie udusić. Za namową chłopaka wypaliłam połowę skręta i poczułam, jak moje powieki robią się ciężkie, a dłonie dziwnie mrowiły. Zaczęłam się śmiać, gdy chłopak pchnął mnie lekko na ścianę i naparł na mnie swoim ciałem. Wszystko wokół wydawało się takie pozytywne, mimo, że nadal mocno kręciło mi się w głowie. Gdy zorientowałam się, że nasze usta dzieli kilka milimetrów, poczułam jak serce podskakuje mi do gardła, a wszystko w moim ciele wariuje. Jego dłonie zjechały na moje biodra, a ja przymknęłam oczy, w momencie, gdy nasze usta miały się zetknąć.
-Tylko się nie zakochuj...-Wyszeptał i odgarnął włosy opadające na moją twarz, powoli się odsuwając.
''Za późno, dupku.''-pomyślałam, przygryzając ze zdenerwowania policzki od środka.
Miałam ochotę się na niego rzucić, zacząć całować, wygarnąć mu to wszystko co czuję prosto w twarz. Jednak zmieniłam zdanie, kiedy poczułam jak cały wypity alkohol wraca. Nachyliłam się nad toaletą i zwymiotowałam, z trudem utrzymując równowagę.
-Powinniśmy wracać, odwiozę cię...-Westchnął.
Pokiwałam lekko głową. Nie zwracałam uwagi na to, że jest pijany, w głowie miałam jedną, wielką pustkę. Nawet nie wiem jak znaleźliśmy się pod klubem, ani tym bardziej jak zdołałam wyjść w takim stanie. Harry założył mi kask. Co prawda, kiedy się poznaliśmy, mówił, że podczas napadu zabrali mu kluczyki do motoru, jednak postanowiłam to przemilczeć.
-Musisz trzymać się mnie mocno, dobrze?-Zapytał zmartwionym głosem, a jego oczy pociemniały.
Wydałam z siebie niewyraźny bełkot i mocno chwyciłam się jego skórzanej kurtki, opierając się o jego plecy.
Wydawało by się, że nie jechaliśmy zbyt szybko, jednak zaciskałam powieki, przez migające reflektory aut, które wyprzedzaliśmy. Po chwili usłyszałam tylko huk i poczułam silny ból. Leżałam na ulicy, a kilka metrów dalej leżał Harry przygnieciony motorem. Panicznie próbowałam krzyczeć o pomoc, jednak bez skutku. Chciałam gwałtownie wstać, lecz poczułam silny ból w klatce piersiowej. Obraz zaczął rozmazywać mi się przed oczami. Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka i straciłam przytomność.
***
Ocknęłam się, kiedy ostre światło poraziło moje oczy. Rozejrzałam się dookoła, nie rozumiejąc co się stało. Gdzie jestem? No tak, szpital. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam nad sobą dwie postacie. Po chwili widziałam już wszystko dużo wyraźniej. Moja mama siedziała obok, trzymając mnie za rękę, z drugiej strony stał młody mężczyzna o ciemnej karnacji, wlepiając wzrok w podłogę.
-Co się stało?-Powiedziałam cicho, pocierając obolałą głowę.
-Miałaś wypadek, kochanie...-Uśmiechnęła się słabo, mając łzy w oczach.
Dopiero wtedy dotarło do mnie zdarzenie z wczoraj. Rozejrzałam się jeszcze raz, upewniając się, że Harry jest gdzieś obok. Niestety tak się nie stało.
-Gdzie on jest?-Czułam jak mój oddech znacznie przyśpiesza.
-Skarbie...
-GDZIE JEST HARRY?!-Zerwałam się na równe nogi, mimo przeszywającego bólu promieniującego na całe ciało.
-Masz połamane żebra, usiądź...-Westchnął chłopak, chwytając mnie za ramię.-Harry...Nie przeżył, Haylee...
W jednej chwili wszystko runęło. Przez chwilę wpatrywałam się w jedno miejsce, czując, jak łzy powoli spływają po moich policzkach.
-Nie.-Powiedziałam cicho, kręcąc głową.-NIE, NIE, NIE!-Wrzasnęłam, strącając z siebie jego dłoń. Wybiegłam z sali, jednak upadłam, kiedy zrobiłam kilka kroków dalej. Zwinęłam się w kłębek, żałośnie płacząc. ''To nie prawda...On nie mógł...''-powtarzałam w myślach, krztusząc się łzami i zaciskając zęby. Przed oczami miałam jego malinowe usta, cudowne spojrzenie, sposób w jaki mnie dotykał, kiedy czułam jego oddech na mojej szyi. Moja mama podeszła do mnie i ze spokojem otarła moje łzy. Złapała moje dłonie pomagając mi usiąść i uśmiechnęła się blado. Usłyszałam ciche-''Tak mi przykro...'' Przytuliłam ją, nadal płacząc.
-T-to przeze mnie...o-on nie żyje...-Wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem, zaciskając pięści na jej koszulce.
Przecież to ja powinnam zginąć.
***
Leżałam w szpitalnym łóżku, cicho pociągając nosem. Moje oczy były na tyle spuchnięte, że byłam w stanie zobaczyć tylko zarys danego przedmiotu. Sięgnęłam do torby, którą przywiozła mi mama. Jednak zamiast chusteczek ujrzałam dużą, szarą koszulkę.
-Harry...-Wyszeptałam, szybko wyciągając jego własność.
No tak, w końcu nie zdążyłam mu jej oddać. Dzięki Bogu jej nie wyprałam. Zaciągnęłam się jej zapachem i zamknęłam oczy, nie pozwalając wydostać się łzom. Wyobraziłam sobie jak obejmuje mnie swoim silnym ramieniem, a ja wplatam palce w tego kręcone włosy. Nakryłam się kołdrą i zasnęłam, mając nadzieję, że jutro obudzę się obok Harry'ego Stylesa. Cholernego ćpuna i kryminalisty, którego tak strasznie pokochałam.
*5 lat później*
Przez długi czas nie mogłam dojść do siebie po tym całym zdarzeniu. Mimo, że minęło pięć lat, nadal czasem myślałam o zielonookim chłopaku. Moja mama, Lara i Niall bardzo pomogli mi w tym trudnym dla mnie zdarzeniu. Powoli zapominałam...
-Skarbie, idź do sklepu. - poprosił mnie Niall. -Nie mamy nic na obiad.
-Nie możesz choć raz ty pójść na zakupy?! Czy tylko ja jestem w tym domu? - zapytałam mojego męża, który raczej wolał mnie wysłać do sklepu, bo uważał, że o wiele bardziej znam się na gotowaniu niż on.
-Dobra, i tak muszę coś załatwić na mieście. Chcesz coś?
-Nie, ale możesz zapytać Alison. Ostatnio coś wspominała o jakimś lizaku czy coś.
-Córeczko jadę do sklepu. Chcesz coś?!- krzyknął Niall do trzyletniej Ali, która spokojnie bawiła się lalkami w swoim pokoju.
-Tatusiu! Kupisz mi tego lizaka z gumą? - zapytała słodkim, błagalnym głosem.
-Oczywiście - uśmiechnął się do niej.
-Tylko pamiętaj... o smaku truskawkowym.
Gdy tylko mężczyzna wyszedł z domu, dziecko wróciło do swojej zabawy, a ja siedziałam w salonie oglądając jakiś program, który nie zbyt mnie interesował, ale nie miałam nic do roboty. Po jakichś 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. "Albo coś zapomniał, albo mu się odechciało."-myślałam, idąc w stronę zamkniętych na łucznik drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu po drugiej stronie stał nikt inny jak Harry. Tak, ten sam Harry, który ponoć nie żyje. który zginął w wypadku. Stałam przez dłuższą chwilę, nie wierząc w to, co widzę. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Miałam w głowie setki myśli, a jednak pustkę.
-Haylee...Boże Haylee!- krzyknął i objął mnie z całej siły. Ja miałam tylko przytkniętą rękę do twarzy.
-Czy tatuś już wrócił? -Z pokoju wyszła Alison.
Harry spojrzał na mnie, tak jakby chciał zapytać: "O co do cholery chodzi? Kto to jest? I jaki tatuś?". Zanim jednak zdążył to zrobić mała dziewczynka schowała się do swojego pokoju. Chyba dziwnie się poczuła widząc mamusię w objęciach innego pana i stwierdziła, że słusznie będzie, jak po prostu odejdzie.
-Nienawidzę cię. - powiedziałam, najpierw cicho, potem powtarzałam to samo coraz głośniej. - NIENAWIDZĘ! NIENAWIDZĘ CIĘ!
Uderzałam pięściami w jego tors, a on dzielnie to znosił. W pewnym momencie brunet złapał mnie za dłonie i jeszcze raz mocno przytulił. Weszłam do mieszkania, a on za mną. Chwyciłam szklankę wody i wzięłam duży łyk. Usiadłam obok niego, na sofie i popatrzyłam pytająco unosząc brwi.
-Wszystko ci wytłumaczę.
-Na to czekam. - powiedziałam cicho.
***
-Jak to?! Zayn?! Zayn, który od tylu lat jest moim przyjacielem?! Jak on mógł?! Nie wierzę ci!
- Upozorował moją śmierć. Nie wydawało ci się dziwne, że to nie lekarz przekazał ci tą informację?
-Nie dbałam wtedy o to!- prawie krzyknęłam.
-Hyle chodziło o twoje dobro! O twoje bezpieczeństwo. Gdyby nie to...on...powiedział, że nas zabije. NAS! - pokiwałam przecząco głową.
-Gdzie ty byłeś przez ten czas? Przez te pieprzone pięć lat! PIĘĆ LAT! - krzyknęłam wybuchając płaczem. - Niall rok dzielnie pomagał mi wyleczyć się z depresji. A teraz ty się tu zjawiasz, jakby nigdy nic się nie stało.
-Byłem w Orlando. Musiałem tam się ukrywać. Tak kazał Zayn. Strasznie za tobą tęskniłem. Postanowiłem, że nie chcę już tak żyć. Że w końcu Cię zobaczę. Że muszę cię zobaczyć! Oddałem mu wszystkie pieniądze, aby mógł się uwolnić od mojej przeszłości.
Chłopak bardzo długo tłumaczył mi, jak to wszystko wyglądało. Słuchałam go bardzo uważnie. Powiedział mi, co stało się z jego rodziną oraz wytłumaczył, co do mnie czuł... czuje. W momencie wszystkie uczucia sprzed lat wróciły.
PYTANIA DO ANKIETY:
1. Czy wiesz co to jest fan fiction?
a) tak b)nie
2. Jeśli tak to, czy czytasz fan fiction?
a)tak b)nie
3.Jak często sięgasz po książki?
a) regularnie czytam b) czasami c) rzadko d) nie czytam
4.Jaki jest twój ulubiony gatunek książek? a) kryminalny b) dramatyczny c) romantyczny d) fantasy e) młodzieżowy f) przygodowy g) science fiction h) inny .............................
5. Czy biblioteka szkolna ma takie książki, które cię intersują?
a) tak b) nie